Plant parenting – rośliny zamiast dzieci
Rośliny zawsze były obecne w naszych wnętrzach, nie ma co do tego wątpliwości. Z reguły były jednak ozdobą lub elementem wyposażenia, któremu nie przypisywało się większej roli.
Wielu uważa, że spopularyzowany przez millenialsów i gen Z trend na rośliny we wnętrzach ma nieco inny wydźwięk, a same rośliny – inny cel. Co tak naprawdę kryje się za „domowymi dżunglami”, które 20- i 30-latkowie tworzą w swoich mieszkaniach?
Istnieje kilka teorii, które wyjaśniają ten niezwykły, choć trzeba przyznać, że bardzo pozytywny trend.
Po pierwsze – pieniądze i styl życia. Wielu mllenialsów i gen Z nie stać na własne mieszkanie lub dom. Rosnące ceny nieruchomości, szlajające inflacja, wysokie koszty życia sprawiają, że młodzi odkładają również decyzję o założeniu rodziny. Z drugiej strony, część przedstawicieli pokolenia Y i Z skupia się na karierze i podróżach, dlatego rezygnują z posiadania zwierzaka czy potomstwa.
I tu właśnie pojawiają się rośliny. Są one tańsze niż dziecko i mieszkanie, a przy tym nie wymagają stałego nadzoru, można je zostawić na kilka dni bez nadzoru.
Rośliny to wciąż żywe organizmy. Dbanie o nie, pielęgnowanie i doglądanie może przynieść wiele korzyści. Nic dziwnego, że gros millenialsów dumnie określa siebie terminem „plant parent” zwracając uwagę, że o swoje rośliny dbają jak o dziecko lub zwierzaka. Patrzą, jak rosną i się rozwijają. Leczą je, gdy zachorują, podlewają i zasilają nawozami. Przesadzają i ozdabiają ładnymi doniczkami lub osłonkami. Dbanie o rośliny daje im poczucie spełnienia i satysfakcję.
Rośliny doniczkowe we wnętrzu. Zdjęcie: Pexels / Huy Phan
Rośliny doniczkowe – dla ciała, dla duszy
Kolejnym powodem, dla którego millenialsi i gen Z chętnie otaczają się roślinami są korzyści zdrowotne i psychologiczne. Według najnowszych badań, pokolenia Y i Z uznawane są za najbardziej zestresowane. To względy finansowe, aktualne wydarzenia i obawa przed przyszłością są dla 20- i 30-latków głównymi stresorami.
Otaczanie się dużą ilością roślin może więc być sposobem na radzenie sobie ze stresem. Liczne badania wykazały bowiem, że rośliny mają pozytywny wpływ na nasze samopoczucie, potrafią znacząco obniżyć poziom stresu i sprzyjają odprężeniu.
Co więcej, z badań przeprowadzonych w europejskich biurach wynika, że rośliny w miejscu pracy mogą zwiększyć produktywność o 15%. W firmach, w których było więcej zieleni, zaobserwowano również spadek wniosków o L4 oraz poprawę koncentracji wśród pracowników.
Rośliny doniczkowe we wnętrzu. Zdjęcie: Unsplash / Feey
Boom na rośliny doniczkowe w czasie pandemii
Do popularności roślin doniczkowych bez wątpienia przyczyniła się również pandemia COVID-19. Zamknięci w domach, zatęskniliśmy za kontaktem z naturą. Stres związany z pandemią również negatywnie odbił się na zdrowiu i samopoczuciu wielu z nas.
Nic więc dziwnego, że rośliny znów znalazły się w centrum zainteresowania, oferując nie tylko namiastkę zieleni we wnętrzu, ale również chwilę odpoczynku od wszystkiego, co działo się na świecie.
Rośliny doniczkowe we wnętrzu. Zdjęcie: Unsplash / Roman Odintsov
Pochwal się swoją #urbanjungle
Mówiąc o millenialsach, gen Z i roślinach nie można nie wspomnieć o niezwykle istotnym czynniku, który pomógł roślinom zdobyć szturmem nasze serca i domy. Chodzi oczywiście o social media.
Rośliny, choć mogą wyglądać niepozornie, potrafią całkowicie odmienić każde wnętrze. Wraz z rozwojem social mediów nastawionych na doznania wizualne, czyli platform takich jak Pinterest czy Instagram, zdjęcia wnętrz z roślinnością stały się prawdziwym hitem!
Dowodem niech będą tysiące profili dedykowanych wnętrzom z roślinami, grup na Facebooku skupiającym miłośników roślin, a także popularność hasztagów.
Anglojęzyczne hasztagi takie jak #indoorplants (8.1 mln), #urbanjungle (9.3 mln), czy #plantparent (1.2 mln) używane są przez miliony użytkowników na całym świecie.