3 mądre filmy, które mnie zachwyciły. Wybory redaktorki AD

Dziś przychodzę do was z trzema filmami, które zajmują w moim życiu miejsce szczególne i do których często wracam. Mam nadzieję, że tym artykułem zachęcę was do obejrzenia chociaż jednego z nich.

3 mądre filmy, które mnie zachwyciły. Wybory redaktorki AD

Kadr z filmu "Strefa interesów". Zdjęcie: materiały prasowe Gutek Film

Portret kobiety w ogniu (2019), reż. Celine Sciamma

ok

Plakat filmu "Portret kobiety w ogniu". Zdjęcie: materiały prasowe

Greta Gerwig powiedziała w jednym z wywiadów, że dla niej dobry scenariusz jest niczym wiersz – minimalnym zestawem środków przekazuje maksimum treści. W tę definicję doskonale wpisuje się „Portret kobiety w ogniu”, który napisała i wyreżyserowała Celine Sciamma. Film, co warto wspomnieć, otrzymał Złotą Palmę właśnie za scenariusz na Festiwalu w Cannes w 2019 roku. Dla mnie w „Portrecie…” nie ma żadnej zbędnej sceny czy dialogu. Ponadto, główny wątek filmu, czyli nieszczęśliwa historia miłosna Heloise i Marianne opowiedziana jest z taką mądrością i czułością, że trudno jest skupić się na jej tragicznym aspekcie. Jak dla mnie „Portret kobiety w ogniu” to, obok „Moonlight” (2016) i „Dobrych nieznajomych” (2023), jeden z najlepszych queerowych filmów ostatnich lat.

Strefa interesów (2023), reż. Jonathan Glazer

ok

Plakat filmu "Strefa interesów". Zdjęcie: Gutek film

To nie jest raczej film na nudne, niedzielne popołudnie. Tu trzeba się skupić i dać sobie przestrzeń do późniejszego przetrawienia tego, co się właśnie obejrzało. „Strefa interesów” działa na odbiorcę przede wszystkim dźwiękiem i to już od pierwszej minuty. Film rozpoczyna się od złowróżbnie czarnego ekranu i towarzyszącej mu niepokojącej muzyki, która z czasem przechodzi w sielskie odgłosy natury i zabawy. Ta pierwsza minuta „Strefy interesów” doskonale pokazuje, o czym jest film – o tragedii ludzkiej, która mimo że jest tłem dla głównej osi fabuły, ciąży jak chmura nad naszymi głowami, przemyka jak cień przed naszymi oczami. Gdyby nie mistrzowsko zaprojektowany dźwięk, za który zresztą film zdobył Oscara, podejrzewam, że „Strefa interesów” straciłaby wiele ze swej mocy oddziaływania.

Wszystko, wszędzie, naraz (2022), reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert

ok

Plakat filmu "Wszystko, wszędzie, naraz". Zdjęcie: materiały prasowe

Pamiętam, że idąc do kina na „Wszystko, wszędzie, naraz” zastanawiałam się, jak wytrzymam 2.5-godzinny film, jeśli okaże się nudny lub męczący. Ale gdy film się skończył, moja szczęka była na podłodze. Tak, wiem, ten film nie każdemu się podoba i może być nieco przytłaczający, bo naprawdę dużo się w nim dzieje. Oglądając „Wszystko, wszędzie, naraz” czułam, jakbym to ja sama podróżowała po równoległych wszechświatach – w jednym płakałam, w innym się śmiałam, potem znów trafiałam do świata wzruszeń, ale ogólnie była to fascynująca i pouczająca podróż. Tematy niełatwych relacji między matką a córką oraz nieuleczonych pokoleniowych traum również zostały pokazane w filmie po mistrzowsku, z dużą dozą humoru, ale i mądrością. „Wszystko, wszędzie, naraz” to nie film, to przeżycie.


Czytaj więcej