Dwustuletni dom Jeanette i Stefanajest jednym z najstarszych budynków w okolicy. Stoi przy Mittelstrasse, głównej ulicy Hasslinghausen, niegdyś odrębnego miasteczka z historią sięgającą XIV wieku, a od lat 70. poprzedniego stulecia przedmieścia Sprockhövel. Piętnaście lat temu Waltherowie kupili dawną wozownię, zaadaptowaną na dom już kilka dekad wcześniej. Choć wzniesiony z piaskowca budynek był kompletnie zaniedbany, pod niezliczonymi warstwami farb i tynków Jeanette dostrzegła piękno i postanowiła je z powrotem wydobyć.
Moduły sofy „CAMALEONDA” (Mario Bellini dla B&B Italia) w gościnnym salonie można aranżować na różne sposoby. Stojący za nią regał z surowych stalowych rurek i wybarwionego na czarno drewna zbudował Stefan według pomysłu Jeanette. Układ wsporników i półek tworzy też miejsce na obrazy. Przypominający ogromny otoczak wazon na oknie pochodzi z kolekcji „Submarine” marki 101 Copenhagen. Zdjęcie: Mood Authors
Remont kapitalny, w co aż trudno uwierzyć, przeprowadzili błyskawicznie – w zaledwie pół roku. Ponieważ przez ten czas całą rodziną mieszkali na piętrze swojego showroomu, chcieli się do nowego domu wprowadzić jak najszybciej. Tymczasem trzeba tu było usunąć wszystkie niepotrzebne naleciałości, odsłonić oryginalną tkankę budynku – elementy konstrukcyjne, drewniane podłogi – a na ściany położyć nowe tynki.
Właścicielom zależało jednak, żeby zachować klimat starej wozowni, stąd między innymi szarobeżowa chropowatość ścian. Od tamtej pory dom wciąż się zmienia, co kilka miesięcy Jeanette coś poprawia. Niedawno jednak wnętrza uległy bardziej radykalnej metamorfozie.
Jeanette Walther kocha swój dom. Odpoczywa, kontemplując jego urodę. Zdjęcie: Mood Authors
Dom ma około 250 metrów kwadratowych powierzchni i aż czternaście pomieszczeń, w tym trzy pokoje dzienne – główny salon, z regałem na książki i dużą kanapą, gdzie mieszkańcy przesiadują całą rodziną lub przyjmują gości, położony w pobliżu kuchni pokój telewizyjny oraz pokój muzyczny, czyli azyl Stefana, na poddaszu. Początkowo były też trzy sypialnie: wspólna Jeanette i Stefana oraz dwie dla ich synów. Dziś, gdy dzieci się usamodzielniły, oprócz sypialni właścicieli jest jeszcze jedna – gościnna. Pełni jednocześnie funkcję galerii. Jak zresztą wiele pomieszczeń w tym domu.
W jadalni przy stole wykonanym według pomysłu Jeanette stoi oryginalne krzesło Pierre’a Jeannereta. Kuzyn Le Corbusiera zaprojektował je do Czandigarh – miasta, które u papieża modernizmu zamówił ówczesny premier Indii Jawaharlal Nehru. Tekowe krzesła z rattanową plecionką produkowali lokalni rzemieślnicy. Okazały się niezwykle praktyczne i z czasem zostały ikoną dizajnu. Biały skórzany puf to „Big Foot” (101 Copenhagen), regał „Abstract” (Ethnicraft). Zdjęcie: Mood Authors
W galerii na poddaszu, pełniącej też funkcję pokoju gościnnego, Jeanette umieściła znaleziska z targu staroci w Düsseldorfie – lampę vintage, ceramiczne wazoniki i drewniane elementy tworzące kompozycję na ścianie. Mimo że zdają się pochodzić z różnych bajek, dobrze tu razem wyglądają. Zdjęcie: Mood Authors
Żywa przestrzeń
Jeanette i Stefan zajmują się projektowaniem i realizacją wnętrz, a pod szyldem JW Home Interior prowadzą showroom przy tej samej ulicy w Hasslinghausen. Nieraz zapraszają klientów do swojego domu, żeby mogli na własne oczy zobaczyć efekty ich pracy i poczuć klimat stworzonej przez nich przestrzeni. Bo chociaż każdy projekt jest inny, tak jak różne są wyobrażenia i oczekiwania klientów, to wnętrza, które Waltherowie razem tworzą, zawsze mają unikatową atmosferę.
To, jak przekonuje Jeanette, zasługa dopracowanych detali. Z pietyzmem odrestaurowano drewnianą podłogę, zachowując krzywe deski i puste szczeliny między nimi. – Posadzka jest bardzo ważna, to na nią najpierw pada wzrok, gdy gdzieś wchodzimy. Do tego ściany w ciepłych odcieniach, na których gra naturalne światło. Promienie słońca przez duże okna wpadają do wnętrza, a wędrując po ścianach i przedmiotach, wydobywają faktury i odcienie. Gładka biała ściana nigdy nie da takiego efektu – tłumaczy Jeanette. Tak tworzy we wnętrzach nieco surowy, a jednak przytulny klimat.
Na ścianie między jadalnią a kuchnią wisi obraz autorstwa Jeanette. Pod nim, na pociągniętym zaprawą drewnianym postumencie, stoi kolekcja drobiazgów przywiezionych z podróży. Zdjęcie: Mood Authors
Podkreśla znaczenie przestronności: pomieszczenia są tu wysokie na ponad trzy metry. Charakter wnętrzom nadają też starannie dobrane meble, obrazy, ceramika. Niektóre przedmioty Jeanette robi sama, inne projektuje, sprowadza od ulubionych marek albo wyszukuje na jednym z najpopularniejszych w Niemczech pchlich targów – w Hafen, w oddalonym o pięćdziesiąt kilometrów Düsseldorfie.
Gotowanie na surowo. Zlewozmywak i kuchenny blat są z betonu, panel ścienny z arkuszy stalowej blachy, front zmywarki obito skórą, a za uchwyt szafki służy ćwiek. Do tego kultowa kuchenka (Smeg) w stylu retro. Zdjęcie: Mood Authors
Ona wymyśla, on realizuje
Jeanette ma głowę pełną pomysłów. Jednak to Stefan nadaje im realną postać i własnymi rękoma odkrywa w budynkach i przedmiotach piękno, które ona widzi oczyma wyobraźni. Do perfekcji opanował renowację różnego typu podłóg i ścian. Na przykład przecierki, które decydują o urodzie ich domu, to efekt nałożenia kilku warstw naturalnych materiałów: tynku i farb. Wymaga to ogromnego doświadczenia.
Kunszt wykonania takich niedoskonałości widać w jadalni, gdzie dolna część ściany została wykończona na gładko, a powyżej sztukateryjnej listwy – z kontrastującym cieniowaniem. Dziełem Stefana są również niektóre meble, jak choćby regał na książki w salonie czy kubiki-postumenty, które przydały się w różnych miejscach tego domu-galerii.
W holu na poddaszu Stefan wydobył drewnianą podłogę spod siedmiu warstw. Najbardziej jednak intrygująca jest stara szafa, która gra rolę drzwi do łazienki. Koledzy odwiedzający synów nieraz żartowali, że czują się jak w powieściach C.S. Lewisa o Narnii. Drzwi po prawej stronie prowadzą do niewielkiego pokoju-galerii. W razie potrzeby można tam przenocować gości. Zdjęcie: Mood Authors
Tak bowiem Jeanette traktuje to miejsce. Nie jak muzeum – sztywne i konserwujące przeszłość – lecz jako żywą przestrzeń, którą nieustannie upiększa. Dzieli się nią z innymi, ale przede wszystkim sama cieszy się jej urodą. Zapytana, co najbardziej lubi w tym domu, mówi, że wszystko. – Nieraz robię sobie rano kawę i przechadzam się z nią po pokojach, chłonąc ich wibracje – mówi projektantka.
Miniaturowy drewniany stołeczek trafił tu jako pamiątka z podróży po Azji. Zdjęcie: Mood Authors
Inspirowany zegarem słonecznym świecznik „Interconnect” to projekt Colina Kinga dla duńskiej marki AUDO. Zdjęcie: Mood Authors
Płótno pociągnięte przez Jeanette tą samą zaprawą wapienną, którą jej mąż wykończył postumenty, trafiło do sypialni. Zawieszone nad drewnianą ławką kontrastuje z jej tapicerowanym miękką tkaniną siedziskiem. Wykorzystanie podobnych materiałów w różnych kontekstach nadaje wnętrzu spójności. Zdjęcie: Mood Authors
Wysokie okno w jadalni wybito dopiero trzy lata temu. Dzięki niemu do pokoju zagląda słońce, którego promienie prześwietlają pomarańczową salaterkę z kolekcji „Seaglass” berlińskiej artystki Mileny Kling. Po zmroku rozświetlają się lampy z abażurami z gniecionego papieru. Zdjęcie: Mood Authors
W pokoju telewizyjnym za podłokietnik i stolik kawowy służy postument podobny do tych w jadalni i holu. Ustawiony na nim pękaty wazonik to pamiątka Jeanette po mamie, ten w głębi to ceramika marki Serax. Zdjęcie: Mood Authors
W holu, z którego wchodzi się do salonu, na postumencie stoi figurka wyrzeźbiona kiedyś przez jednego z synów Jeanette i Stefana. Zdjęcie: Mood Authors
W minimalistycznej łazience na poddaszu jedynymi dekoracjami są sztukateria przy oknie oraz podłoga, która wygląda, jakby była ze starego kamienia, ale faktycznie są to castle stones – nieforemne płytki ręcznie produkowane ze sprasowanego pod dużym ciśnieniem pyłu marmurowego i cementu. Cienkie i bardzo odporne na wycieranie. Zdjęcie: Mood Authors
Zobacz także:
- Brutalistyczny dom z patio w Porto
- W domu marszanda pod czujnym okiem drewnianego strażnika z Borneo
- Paryskie 80-metrowe wnętrze projektu Maxime Bousquet. Pomysł polegał na stworzeniu przestrzeni, która mogłaby znajdować się tu w przeszłości
- Jest całe w drewnie. Mieszkanie w stylu mid-century modern na wrocławskim Zalesiu