Zaczęło się od marzenia o wakacyjnym apartamencie w Trójmieście. Blisko morza, ale na uboczu ruchu turystycznego. Inwestorom – pięcioosobowej rodzinie z centralnej Polski – niełatwo było jednak znaleźć odpowiednią nieruchomość. Mieszkanie musiało liczyć ponad sto metrów kwadratowych, a takie przestrzenie od kilku lat są bezlitośnie dzielone na mniejsze i przeznaczane pod wynajem. Kiedy trafili na ofertę sprzedaży dużego lokalu usługowego w Sopocie, zdecydowali się go kupić. A następnie zwrócili się do Karoliny Rochman-Drohomireckiej z prośbą o przekształcenie go w przestrzeń mieszkalną. Nie było to jednak zadanie proste.
Problemy same mnie szukają – żartuje Karolina Rochman-Drohomirecka. Wyzwania projektowe stanowią wielki potencjał. A im większe trudności, tym większe zadowolenie – i twórczyni, i inwestorów. Zdjęcie: Mood Authors
Pierwotnie mieściła się tu duża sala obsługi klientów. Przy niej niewielkie zaplecze. Wszystko to w formule głębokiego ciągu komunikacyjnego, z oknami tylko z jednej strony – wspomina trójmiejska architektka, która na co dzień zajmuje się głównie wnętrzami starych kamienic i willi, tak zwanych domów z duszą.
Tu natomiast trzeba się było zmierzyć z obiektem wzniesionym około roku 2000, elewacją na styropianie, chodnikiem z polbruku i trawnikiem obwiedzionym tujami. Ten wstydliwy okres budownictwa łączył zachodnie aspiracje z wciąż dużymi ograniczeniami materiałowymi.
Projektantka znalazła jednak na to sposób. Mieszkanie zamieniła w grę w skojarzenia. Łączy się w nim wiele porządków, od historii architektury po sympatie, fascynacje i przeżycia inwestorów, którymi podzielili się z architektką niemalże w sekrecie.
Światłocieniowy hol prowadzi w stronę pokoi dzieci. W sypialni starszej córki (na wprost) zwraca uwagę taboret „Antylopa” projektu architektki. Wzór widocznej tu tapety („Pampa”, Pierre Frey) pojawia się i po drugiej stronie szklanej ściany – na zasłonach w salonie. Zdjęcie: Mood Authors
Wnętrza o rozmytych granicach z półtora tysiąca luksferów
Na stu trzydziestu metrach kwadratowych powstały trzy sypialnie, dwie łazienki, z których jedna towarzyszy głównej sypialni z oddzielną garderobą, druga sąsiaduje z pralnią. A ponadto kuchnia połączona z jadalnią i otwarta na salon, wiatrołap u progu mieszkania oraz hol biegnący w głąb. Wobec ograniczonej liczby okien bezpośredni kontakt ze światłem dziennym zarezerwowano dla pokoi nastoletniej córki i dwojga młodszych dzieci oraz dla wypoczynkowej strefy salonu.
W otwartym planie przestrzeni dziennej stanęły meble, które zmieniają układy i funkcje. Najważniejszy z nich to sofa modułowa autorstwa Rochman-Drohomireckiej. Trzy segmenty kanapy stanęły wokół stolika pokrytego płytkami zellige. Na jedno z okien można zsunąć ekran projekcyjny, ukryty w suficie malowanym w pełnym połysku. Zdjęcie: Mood Authors
Do pozostałych części wakacyjnego apartamentu promienie słońca sączą się przez szklane pustaki. To jedyny materiał, który posłużył tu do wznoszenia ścian działowych. W pokojach prywatnych zastosowano luksfery o wysokiej przezierności (tym przeszkleniom towarzyszą zasłony), w łazienkach – mrożone. Wszystkie, w liczbie aż tysiąca pięciuset sztuk, zostały sprowadzone z Francji. Za dnia promienie słońca, a wieczorami światło lamp dają luksferom życie. Wnętrza zdają się być w ciągłym ruchu.
Samonośne ściany z luksferów, wysokie i szerokie, były dużym wyzwaniem wykonawczym. Stalowe słupki wspierające konstrukcję odebrałyby szkłu jego wizualną lekkość. Modernistyczną elegancję rozwiązania podkreśliło zastosowanie narożnych i krańcowych kształtek. Wykonany na zamówienie
niebieski regał powtarza motyw kół. Zdjęcie: Mood Authors
Choć na pierwszy rzut oka pustaki szklane mogą się kojarzyć albo z realizacjami epoki PRL-u, albo z szaleństwami polskiego postmodernizmu lat 90. XX wieku, nawiązują wprost do znacznie starszych osiągnięć awangardy modernizmu. Stosowali je w swych projektach architekci związani z Bauhausem, wśród nich sam Walter Gropius. Nietrudno tu też dostrzec powidok idei szklanych domów z „Przedwiośnia”.
Bohater powieści Żeromskiego snuje wizję domów ze szkła produkowanego w hucie napędzanej siłą morskiej wody – przypomina projektantka. – Miały być one prawdziwymi dziełami sztuki użytkowej. Mieniły się wszystkimi barwami tęczy. W zamyśle były zarówno efektowne, jak i efektywne. Dawały wytchnienie latem, kiedy to płynęła w nich zimna woda, a rozgrzewały zimą, gdy wypełniała je gorąca ciecz.
Łóżko i kanapa w pokoju starszej córki to meble modułowe z tej samej serii co sofa w salonie. Wszystkie elementy można dowolnie łączyć, aby tworzyć przestrzeń do spania lub wypoczynku. Kotary w razie potrzeby zapewniają prywatność i chronią przed światłem. Zdjęcie: Mood Authors
Swobodny przepływ
– Motywy przewodnie tego wnętrza to czas i związana z nim zmiana. Rzeczywista lub iluzoryczna, dostrzegalna gołym okiem albo ukryta pod warstwą pozornej powtarzalności zjawisk – mówi autorka projektu. – W szklanym wnętrzu wszystko wydaje się płynąć, tak jak woda, która zawsze przybiera kształt naczynia – dodaje. Granice poszczególnych pomieszczeń są rozmyte, przejścia pomiędzy nimi łagodne, a w wielu miejscach powracają echem te same formy, materiały, desenie i kolory. To świadomy zabieg. Z jednej strony wpływa na spójność aranżacji mieszkania, a z drugiej podnosi jego walory użytkowe. Jest to przecież apartament wakacyjny, który w zależności od sytuacji służy całej pięcioosobowej rodzinie, jej wybranej części bądź gościom. Dlatego Rochman-Drohomirecka zastosowała tu między innymi przechodni układ większości pomieszczeń oraz meble modułowe, które łatwo przenosić i łączyć z myślą o stworzeniu wygodnej przestrzeni do relaksu albo dodatkowych miejsc do spania.
Do przechodniej łazienki można wejść i z garderoby przy głównej sypialni, i z holu. Układ funkcjonalny opracowano tak, aby elastycznie reagował na zmienne potrzeby użytkowników. Zdjęcie: Mood Authors
Odważne zestawienie barw jest hołdem dla Jardin Majorelle w Marrakeszu, obiektu założonego przez Yves’a Saint Laurenta i Pierre’a Bergé. Słup konstrukcyjny podzielił ciąg kuchenny na część roboczą po lewej i barową, z winiarką, po prawej. Zdjęcie: Mood Authors
Złota era Egiptu
Elastyczna, uniwersalna przestrzeń jest zarazem bardzo osobista. Autorka projektu w metaforyczny sposób zapisała w niej wiele doświadczeń i przeżyć zleceniodawców. Chyba najbardziej wyrazisty wątek tego rodzaju stanowią nawiązania do kultury funeralnej Średniego Państwa, czyli złotej epoki starożytnego Egiptu.
Sypialnia właścicieli udekorowana została tapetą stylizowaną na winiety i reliefy grobowe, prezentujące sceny z życia po życiu.
Staroegipski raj, Pola Jaru, to otoczone wodą ziemie należące do Ozyrysa, boga śmierci i odrodzonego życia. Uprawiali je ci, którzy przeszli do wieczności. Na to miejsce trafiali szlakiem morskim lub lądowym, tak jak to opisano i zilustrowano w „Księdze Dwóch Dróg”. Wyobrażenie rzeki, na której przeciwległych brzegach przebywali błogosławieni oraz potępieni, znalazło odzwierciedlenie w wystroju wnętrza – zauważa architektka.
Egipskie reliefy widoczne na ścianach głównej sypialni (tapeta Pierre Frey) prezentują radości życia
po życiu. Łóżko znajduje się na osi wyznaczonej przez stół jadalniany. Od salonu oddzielają je dwuskrzydłowe drzwi. W widocznej w głębi garderobie architektka umiejętnie wykorzystała każdy centymetr powierzchni. Kapiący złotem kinkiet wykonała firma Eichholtz. Zdjęcie: Mood Authors
Mowa o dialogu światła i cienia, mroku i blasku. Do świata wiecznej radości, na życzenie pana domu, nawiązują złote akcenty – zaczerpnięte z sarkofagów egipskich możnych. Złocista aura, która z sypialni przyzywa mieszkańców do prywatnej sauny, wskazuje jednak wyraźnie, że szczęście czeka nie tylko w zaświatach.
Wolno stojąca wanna oraz bliźniacze umywalki (Antonio Lupi) mają kolor burgunda. Nawiązują do liliowych żyłek marmuru na ścianach, harmonizują też z barwą łupkowej posadzki. Zdjęcie: Mood Authors
Górne partie ścian ozdobiła tapeta „Djehouty” (Pierre Frey), która nazwą i motywem odwołuje się do egipskiego dowódcy z czasów xviii dynastii. Przez garderobę przechodzi się do sauny – sanktuarium pani i pana domu. Zdjęcie: Mood Authors
Zobacz też:
- Paryskie 80-metrowe wnętrze projektu Maxime Bousquet. Pomysł polegał na stworzeniu przestrzeni, która mogłaby znajdować się tu w przeszłości
- Luksusowy 500 metrowy apartament w rzymskim pałacyku
- Mieszkanie Agnieszki Musiał na Saskiej Kępie. Piosenka "Jestem u siebie" zainspirowała architektów do stworzenia projektu wnętrz