Sztuka lekiem na całe zło? Tak, ale nie we Florencji

Badania dowodzą, że spoglądanie na piękne dzieło sztuki może uśmierzyć fizyczny ból. Jednocześnie, niezwykły fenomen określany mianem syndromu florenckiego pokazuje, że nadmiar estetycznych doznań, może być dla niektórych z nas niebezpieczny.

Sztuka lekiem na całe zło? Tak, ale nie we Florencji

Syndrom Florencki dotyka części turystów odwiedzających to miasto. Zdjęcie: Unsplash / Ali Nuredini

Sztuka uśmierza ból

Nie od dziś wiadomo, że podziwianie pięknych obrazów czy rzeźb wprawia nas w dobre samopoczucie. Sztuka w wielu przypadkach może działać na nas terapeutycznie.

Nauka zdaje się z tym zgadzać. W 2008 roku na uniwersytecie w Bari przeprowadzono ciekawy eksperyment. Badacze chcieli sprawdzić, jak obserwowanie estetycznie pięknych dzieł sztuki wpływa na postrzeganie i ocenę bólu.

W badaniu wzięło udział 12 kobiet i mężczyzn w wieku 22-38 lat. Na początku każdy z uczestników musiał wybrać 20 obrazów, które uważali za najpiękniejsze i najbrzydsze.

Po podłączeniu osoby do aparatury mierzącej aktywność mózgu, badacze pokazywali uczestnikom wybrane przez nich obrazy. Podczas oglądania dzieł sztuki osoby badane były traktowane wiązką lasera, który dawał wrażenie ukłucia igłą.

Wyniki eksperymentu były intrygujące. Okazało się, że gdy osoby spoglądały na piękne obrazy, ośrodki odczuwania bólu w mózgu były mniej aktywne niż wtedy, gdy patrzyły na sztukę uznawaną przez nich za brzydką .

galeria sztuki

Zdjęcie: Unsplash / Pauline Loroy

Gdy poproszono o ocenę intensywności bólu, uczestnicy badania wskazały, że ból był mniejszy, gdy podziwiali piękne obrazy, a większy, gdy pokazywano im dzieła sztuki, które im się nie podobały.

Badacze z uniwersytetu w Bari wywnioskowali więc, że podziwianie dzieł sztuki, które uważamy za piękne pomaga odwrócić uwagę od bólu i dyskomfortu. Sztuka może więc w niektórych przypadkach pełnić funkcję środka przeciwbólowego, przynosząc pewien stopień ukojenia i komfortu. 

Ciekawe spojrzenie na to, jak sztuka wpływa na mózg pokazuje również brytyjski projekt Art Fund. 

A czy nadmiar estetycznych doznań może nam zaszkodzić? By odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się fascynującemu fenomenowi określanemu syndromem Stendhala lub syndromem florenckim.

Syndrom florencki

Syndrom florencki, nazywany też przez naukowców syndromem Stendhala swoją nazwę zawdzięcza XIX-wiecznemu francuskiemu pisarzowi, który podczas wizyty we Florencji był tak poruszony pięknem architektury i obrazami, które widział, że doznał małego ataku serca.

W swojej książce „Rzym, Neapol i Florencja” wydanej w 1817 roku Stendhal opisał, jak ogromne wrażenie zrobił na nim widok kościoła Santa Croce, grobu Michała anioła, Machiavellego i Galileusza. Stendhal z zachwytem oglądał piękne rzeźby i freski, rozmyślając również o wszystkich artystach i pisarzach, którzy kiedyś żyli i tworzyli we Florencji – Dante Alighieri, Boccaccio, Petrarka.

Nagle poczuł ból w klatce piersiowej, było mu słabo, nogi odmawiały posłuszeństwa. Jak opisuje w swojej książce, z trudem udało mu się dotrzeć do jednej z ławek na placu. Stendhal leżał na niej aż do momentu, gdy ból ustał.

florencja

Wnętrze kościoła Santa Croce we Florencji. Zdjęcie: Wikipedia / Diego Delso

Ponad wiek później, dr Graziella Magherini z oddziału psychiatrii szpitala Santa Maria Nuova we Florencji zauważyła, że co jakiś czas trafiają do niej turyści z podobnymi symptomami.

Pacjenci mieli skarżyć się na ból w klatce piersiowej, palpitacje serca, zawroty głowy, uczucie dezorientacji. Dr Magherini zauważyła, że w poważniejszych przypadkach u pacjentów dochodziło nawet do zaburzeń tożsamości i halucynacji.

Zaintrygowana, dr Magherini zaczęła bliżej przyglądać się tego typu przypadkom. Po wnikliwej obserwacji 106 pacjentów, którymi byli najczęściej turyści, lekarce udało się ustalić, że pogorszenie stanu zdrowia następowało podczas zwiedzania miasta i florenckich muzeów.

Przebodźcowani i przytłoczeni ogromną ilością arcydzieł włoskiego renesansu i baroku, turyści nie byli w stanie poradzić sobie z tym, czego doświadczali. Co ciekawe, z raportów dr Magherini wynika, że największe emocje wzbudzały w tych osobach m.in. „Dawid” Michała Anioła, „Bachus” Caravaggia czy „Narodziny Wenus” Botticelliego.

botticelli

Sandro Botticelli "Narodziny Wenus", 1485, Galeria Uffizi we Florencji. Zdjęcie: Google Art Project

Czy to oznacza, że mamy nigdy nie jechać do Florencji? Ależ nie! Jedźmy i przekonajmy się sami. A Florencja jest warta ryzyka!


Czytaj więcej