Rajmund Ziemski. Malarz niesłusznie zapomniany

Rajmund Ziemski coraz mniej widział, ale malował do ostatniego dnia życia. Jego fotel stoi wciąż w tym samym miejscu, zachlapany farbami, podobnie jak podłoga wokół. Pachnie tu historią, drewnianymi ramami, starymi książkami i akrylami, które kładł tak grubo, że obraz wychodził poza dwa wymiary. Wnętrze pracowni zachowano w prawie niezmienionym stanie.

Autor Max Cegielski i Anna Zakrzewska

Rajmund Ziemski. Malarz niesłusznie zapomniany

Rajmund Ziemski w obiektywie Wojciecha Stana, fotografa z Radomia, rodzinnego miasta malarza. Portret powstał, kiedy artysta mieszkał już w Warszawie

Adres w centrum miasta, przechodzimy tędy często, ale znamy tylko handlowy parter budynku. Droga wiedzie jednak nie od frontu, lecz z boku, labiryntem podwórek i klatek schodowych, przez który prowadzi nas Katarzyna Ziemska z fundacji Ziemski Art. Z windy trzeba się jeszcze dostać po schodkach na poddasze. Dalej jest prywatna część mieszkania, malutki pokój z kuchnią, dokąd artysta nie wpuszczał gości. Okna właściwej pracowni wychodzą na neony socjalistycznej Warszawy. Tu siadamy. Wokół książki i pamiątki, a przede wszystkim dziesiątki płócien, które ich twórca nazywał „Pejzażami”, dodając rok i numer, choć większość z nich wydaje się zupełnie abstrakcyjna.

rajmund ziemski

„PEJZAŻ 7/97”, czyli siódmy obraz z 1997 roku, akryl na płótnie 130 × 80 cm. Malarz Stefan Gierowski twierdził, że Ziemski zostanie zapamiętany właśnie dzięki tym, późnym i oszczędnym pracom. Zdjęcie: Erazm Ciołek

Rajmund Ziemski o tym miejscu mówił „schron”. Zmarł w nim w 2005 roku. Był malarzem niesłusznie zapomnianym. Dopiero ostatnio, dzięki działalności kustoszki oraz wpisaniu „schronu” na listę historycznych pracowni artystycznych, jego twórczość powraca w wielkim stylu. Płótna Ziemskiego pojawiają się na ważnych aukcjach, pokazywane obok prac młodego pokolenia, myślącego i malującego zupełnie inaczej niż on.

Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku artysta umieszczał na obrazach oczy, patrzące się nie tyle na nas, widzów, ile na niego samego, twórcę. Mówił czasami, że jego obrazy to „pejzaże metaforyczne”, maski skrywające lęk, wręcz trwogę. Wydaje się, że całe życie przepracowywał traumę II wojny światowej, dlatego te prace łatwo wchodzą w dialog ze sztuką artystów współczesnych przeżywających wojnę w Ukrainie, Strefie Gazy, zagrożenie pandemią czy zagładą planety.

rajmund ziemski

Rajmund Ziemski „PEJZAŻ 13/92”. Zdjęcie: Erazm Ciołek

Malarz przychodzi na świat w 1930 roku w Radomiu, w skromnej rodzinie urzędniczej, bez żadnych tradycji artystycznych. Wyjeżdża z rodzinnego miasta w 1947 roku, aby uczyć się w liceum plastycznym w stolicy. Warszawa wciąż leży w gruzach, chłopak sypia więc w kuchni u życzliwej osoby albo w szkole pod ławką. Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w 1955 roku bierze udział w wystawie „Przeciw wojnie – przeciw faszyzmowi”, zwanej Arsenałem, od miejsca, gdzie się odbywa. Ta słynna ekspozycja wyznacza dla artystów moment odejścia od socrealizmu. Jest głosem młodych, którzy z powodu narzucanych im zobowiązań politycznych walczą o pełną autonomię sztuki.

rajmund ziemski

Rajmund Ziemski „PEJZAŻ 3/96”. Zdjęcie: Rafał Latoszek

Większość przedstawicieli pokolenia Arsenału, nawet jeśli w abstrakcyjnej formie ukrywa głębokie przeżycia – „pejzaże psychologiczne”, koncentruje się głównie na formie, mówi o samym malarstwie, a nie o jego roli czy znaczeniach społecznych. Ważne jest też kształcenie w tym duchu kolejnych generacji. Ziemski z pracowni może szybkim spacerem dojść do budynku ASP, gdzie przepracuje prawie pięćdziesiąt lat. Ale zajęcia ze studentami traktuje nie jako pracę, lecz powołanie i misję. Prowadzi z nimi filozoficzne dysputy, nie narzuca stylu, w jakim mają malować, tylko sprawdza, czy naprawdę wiedzą, co robią.

Poświęciwszy się sztuce, nigdy nie zakłada rodziny, a kiedy maluje, nie odbiera telefonów. Nie cierpi niezapowiedzianych wizyt. Katarzyna Ziemska opowiada, że kiedy dostał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, był już zbyt chory, żeby wyjść z domu. Odznaczenie przyniósł więc ważny urzędnik państwowy, ale nawet wtedy Rajmund Ziemski nie pozwolił zrobić porządku w pracowni. I tak doskonale wiedział, gdzie co jest. Wystarczyło, że sięgnął ręką, i wyciągał to, czego potrzebował. Na przykład albumy ze sztuką Chin i Japonii. Nigdy tam nie pojechał, ale mocny gest kaligrafii czy pejzażu zbudowanego paroma pociągnięciami pędzla był mu bliski i inspirował go do pracy.

Za życia nie lubił się chwalić swoją twórczością, dlatego obrazy jak dawniej stoją odwrócone tyłem. Specjalnie dla nas Katarzyna Ziemska odwraca je z namaszczeniem. Opowiada, że pod koniec życia malarz, niewiele już widząc, siadał przy samym płótnie, żeby go dotknąć. Kładł wtedy mało farby, skupiał się na pojedynczych, lecz przemyślanych pociągnięciach, tworząc prostsze niż dawniej, lecz wyraziste kompozycje, które teraz oglądamy.

rajmund ziemski

Grubo kładziona farba na jednym z wczesnych płócien Rajmunda Ziemskiego. Zdjęcie: Rafał Latoszek

Ułożone chronologicznie, pokazują słabnącą rękę, zmaganie się woli życia i tworzenia ze śmiercią. Z kolei stare płótna dopiero z bliska pozwalają dojrzeć grubą fakturę. Na tych z lat 60. możemy dostrzec coś na kształt diabłów czy demonów; artysta parę razy namalował je na instalacji z krat. Za nimi majaczą budynki i twarze dzieci, kobiet. W latach 70. Ziemski tworzył pejzaże w formie tryptyków, łącząc parę płócien w jedną kompozycję, na przykład w kształcie litery „T”. Obrazy z kolejnej dekady sprawiają wrażenie najciemniejszych, ponurych, choć są bardziej oszczędne pod względem środków wyrazu. Z kolei na archiwalnych fotografiach widać, jak Ziemski siedzi pośród piętrzących się stosów papierów, gwaszy, starych tubek farb; w tym samym miejscu, gdzie my teraz. Nad nim zachowane do dziś plakaty wystaw: Galeria Krzywe Koło, z którą był związany, Galeria Studio, wspólne pokazy z Gierowskim. Są też plakaty zawieszone po śmierci artysty: z wielkiej retrospektywy w Zachęcie, ostatniego pokazu z młodymi, czyli Karolem Palczakiem, Angeliką Markul, Polą Dwurnik i Jakubem Glińskim.

Pracownia i sztuka dawnego właściciela żyją dzięki Katarzynie Ziemskiej; spowinowacona z malarzem, opiekuje się dziś jego dziedzictwem. Choć wcześniej nie zajmowała się sztuką, pełni tę funkcję w zasadzie na cały etat. Pracuje z głębokim poczuciem sensu, ponieważ – jak mówi – Rajmund Ziemski nie zasłużył na zapomnienie. Porządkuje archiwum, skanuje listy, ewidencjonuje płótna, gwasze i rysunki. Udostępnia też pracownię gościom, zwykłym widzom oraz studentom i historykom sztuki.

rajmund ziemski

Wnętrze pracowni z widocznym w głębi na sztaludze „Pejzażem 82/61”, czyli 82. płótnem z 1961 roku, pokazywanym m.in. w Galerii Krzywe Koło na jednej z pierwszych indywidualnych wystaw Ziemskiego. Zdjęcie: Rafał Latoszek

Mimo że płótna są tak niepokojące, przebywanie wśród nich daje nam poczucie głębokiego spokoju. Z dołu dochodzi szum pędzącego świata, w którym coraz trudniej się poświęcić wyłącznie sztuce, tak jak to zrobił Ziemski. - Sądzę, że podstawowym zadaniem artystów w tej chwili jest ostrzegać. I to właśnie chcę robić. Moje obrazy nie mówią o urokach świata, lecz przestrzegają przed najgorszym, przed obłędem, przed dehumanizacją, mówił.

Pracownia Rajmunda Ziemskiego znajduje się w Alejach Jerozolimskich w Warszawie. Przed wizytą wskazany jest kontakt mejlowy: fundacja@ziemski.art.

Zobacz także:

Czytaj więcej