„The Point of Unity”, czyli „Punkt Jedności” okazał się jedną z tych instalacji, które nie tylko przyciągały wzrok, lecz także prowokowały do refleksji. Pomysł narodził się w podróży – pierwsze szkice Kabluka wykonał w samolocie jesienią 2024 roku po rozmowie z kolegami z Los Angeles. Wtedy pojawił się obraz konstrukcji, która dosłownie zakorzenia niebo w ziemi. Kilka miesięcy później wizja przeobraziła się w rzeczywistość.
Lustrzana instalacja odbijająca niebo i ziemię stała się tłem dla intymnej chwili dwojga ludzi na pustynnym horyzoncie. Zdjęcie: Mattias Löw.
Instalacja opiera się na dwóch lustrzanych powierzchniach – jednej pod stopami, drugiej wysoko nad głową. Odwiedzający wchodzą w przestrzeń, w której granice między światem ziemskim, a niebiańskim zacierają się niemal całkowicie. W ciągu dnia lustra odbijają błękit pustynnego nieba, sprawiając, że piach zamienia się w świetlistą taflę. Nocą całość przechodzi przemianę, wciągając uczestników w przestrzeń migoczących gwiazd i pulsujących świateł. Wrażenie pogłębiają subtelne dźwięki, tworząc atmosferę skupienia i wyciszenia.
Brak widocznych połączeń – instalacje "zero trace" okazały się wytrzymałe podczas trudnych, pustynnych warunków. Zdjęcie: materiały prasowe.
Burning Man to festiwal wymagający od twórców nie tylko pomysłowości, ale i odporności. Wiatr i burze piaskowe potrafią w kilka minut unicestwić wielomiesięczną pracę. W tym roku przekonali się o tym twórcy innej ukraińskiej instalacji – „Black Cloud”, która została zniszczona w pierwszych dniach imprezy. Projekt Kabluki przetrwał, co zapewne zawdzięcza przemyślanej, modułowej konstrukcji i zasadzie zero trace czyli braku śladu po montażu.
Autor instalacji na tle swojego dzieła. Zdjęcie: materiały prasowe.
„The Point of Unity” nie jest tylko pokazem optycznych możliwości. To praca o głębszym znaczeniu – o spotkaniu człowieka z naturą, teraźniejszości z przyszłością, marzeń z rzeczywistością. Kabluka podkreśla, że instalacja przypomina, iż każda zmiana zaczyna się od pojedynczej osoby. W tym sensie dzieło staje się nie tylko doświadczeniem przestrzennym, lecz także zaproszeniem do refleksji nad własnym miejscem w świecie.
Instalacja na tle pustynnego festiwalu. Zdjęcie: materiały prasowe.
Choć tradycją Burning Man jest spalenie większości instalacji, dzieło Kabluki czeka inny los. Po premierze w Nevadzie wróci na Ukrainę. Tam zostanie zaprezentowane ponownie – w miejscu, które najlepiej podkreśli jego treść i symbolikę. Będzie to nie tylko wydarzenie artystyczne, ale także gest pamięci i trwania.
„The Point of Unity” pozostaje jednym z tych projektów, które łączą technologię i sztukę, ale przede wszystkim zostawiają w pamięci obraz nieba odbitego w piasku i pytanie o to, gdzie naprawdę przebiega granica między tym, co ziemskie, a tym, co duchowe.
Zobacz także:
Artysta Mario Dávalos – jak patrzeć na jego obrazy?
To warto zobaczyć: wystawa „Boznańska. Kameralnie” w Muzeum Narodowym w Krakowie