Każdy był kiedyś w podobnej sytuacji: dwie osoby doświadczają tego samego, ale kiedy o tym później opowiadają, ma się wrażenie, że uczestniczyły w zupełnie różnych zdarzeniach. Tak więc pewnego ranka dwa lata temu architekt Gisbert Pöppler wszedł do starej willi w Hagen, w Zagłębiu Ruhry. Miał tam przeprowadzić niewielką rearanżację, ale zdał sobie sprawę, że niczego szczególnego w tym domu nie ma. Choć było to pierwsze spotkanie z klientami, zdobył się na odwagę, by im wytłumaczyć, że wnętrza nie są autentyczne. – Zaproponowałem usunięcie wszystkiego i umeblowanie domu od nowa – wspomina architekt. Mogło się to wiązać z zakończeniem współpracy. Przedsiębiorczyni Katja Pütter-Ammer, która właśnie kupiła nie ruchomość, również zapamiętała ów poranek, ale w inny sposób. – Wierzyłam w Gisberta od pierwszej chwili. Od razu wiedziałam, że to właściwy człowiek do tej pracy. Kiedy przedstawił mi swoje plany, pomyślałam: „Wow, to odważne!”. A mąż powiedział: „O Boże, mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Ale spróbujmy!” – opowiada właścicielka.
Dwukondygnacyjny budynek postał w 1922 roku według projektu Jana Ludovicusa Mathieu Lauweriksa, holenderskiego architekta i wykładowcy, który zajmował się również grafiką, projektowaniem mebli i biżuterii. Bryła wraz z fasadą wpisane są do rejestru zabytków. Zdjęcie: Robert Rieger
Wzniesiona w 1922 roku willa przeszła już raz całkowitą metamorfozę, w latach 80. XX wieku. Z zewnątrz pozostała bez zmian, bo była objęta ochroną konserwatorską, w środku zaś zmieniono wszystko. A przecież pierwotny wystrój musiał mieć swój niepowtarzalny charakter. Dom zbudowano jako część miasta ogrodu Hohenhagen. W rozwój całego założenia zaangażowani byli pionierzy ruchu nowoczesnego w dizajnie i architekturze: Peter Behrens i Walter Gropius. Nieopodal znajduje się secesyjna rezydencja Hohenhof, wzniesiona przez Henry’ego van de Velde dla kolekcjonera sztuki i mecenasa Karla Ernsta Osthausa. Willa, którą kupili Katja Pütter-Ammer z mężem, została z kolei zaprojektowana przez Holendra Jana Ludovicusa Mathieu Lauweriksa. W pierwszych dwóch dekadach XX wieku Hagen, niewielkie miasto na południowych krańcach Zagłębia Ruhry, było centrum europejskiego ruchu reformatorskiego. W odpowiedzi na postępującą industrializację architekci, artyści i przemysłowcy pod szyldem Werkbundu prowadzili tam kampanię na rzecz zjednoczenia sztuki i rzemiosła.
Stół i komoda w jadalni również są autorstwa Pöpplera. Tapicerowane skórą krzesła „Cab 413” zostały stworzone przez Maria Belliniego dla Cassiny. Na ścianie kinkiety „Joy” autorstwa Draga&Aurel, zastawa berlińskiej marki KPM. Zdjęcie: Robert Rieger
Każdy milimetr
Wszystko to dostarczyło Gisbertowi Pöpplerowi istotnych wskazówek w kwestii wykończenia. Ale wybór materiałów to jedno, trzeba jeszcze znać ludzi, którzy potrafią się z nimi odpowiednio obchodzić. Zwłaszcza, że według architekta liczył się tu dosłownie każdy milimetr. Jak tłumaczy, domy z lat 20. XX wieku cechują się zwykle bardzo ograniczoną przestrzenią. Na parterze zamiast trzech pokoi powstał jeden duży salon i jadalnia. Obok, w nowym miejscu znalazła się kuchnia, przeprojektowana we współpracy z firmą Ofco z Iserlohn. Na piętrze zaś zaaranżowano przestrzeń prywatną, składającą się z sypialni, garderoby i dużej łazienki. Klatka schodowa została nieznacznie przebudowana. Pojawiły się okrągłe świetliki – centralny motyw realizacji.
Hol wejściowy z widokiem na salon. Lampa „Carlton” zaprojektowana przez choreografa Bernda Rogera Bienerta w 1989 roku, stolik pomocniczy przez Gisberta Pöpplera. Zdjęcie: Robert Rieger
Architekt otworzył też przejście do ogrodu zimowego, aby ten wydawał się bardziej przestronny i wpuszczał więcej światła do domu. Ponadto wprowadził glify, czyli ukośnie uformowane ościeża okien. – To wyszukany sposób, szczególnie popularny w Szwajcarii, dzięki któremu wyglądają one na większe, niż są w rzeczywistości – wyjaśnia. Posadzkę z czerwonawego lastryko wykonał specjalista z Berlina, „cudowny dziwak”, według słów Pöpplera, a drewniane, cokołowe panele z półokrągłym frezowaniem – Stefan Freudenberger z Rimpar niedaleko Würzburga. – Zależało mi, aby przestrzeń nie wyglądała pusto i nijako – przekonuje projektant.
Przeszklona weranda pełni funkcję niewielkiego ogrodu zimowego i zapewnia właścicielom doskonałe światło do czytania. Ustawiono tu fotel autorstwa Pöpplera tapicerowany tkaniną projektu Josefa Franka dla Svenskt Tenn. Zdjęcie: Robert Rieger
Freudenberger był również odpowiedzialny za drewniane wykończenia sufitów. – Wykorzystaliśmy metodę stosowaną głównie przy budowie jachtów. Deski są specjalnie prasowane, co sprawia, że drewno zyskuje wyjątkową twardość, a jednocześnie zachowuje swój naturalny, wyrazisty wygląd. W stolarni jest dwóch pracowników, którzy zajmują się wyłącznie naprawą ubytków po zbyt dużych sękach – opowiada.
Przestronna, otwarta kuchnia została zaaranżowana w nowym miejscu. Zieloną półkę na ścianie po prawej zaprojektował – specjalnie do tej przestrzeni – Gisbert Pöppler. Zdjęcie: Robert Rieger
Meble to głównie klasyki dizajnu i autorskie kolekcje Gisberta Pöpplera. Na przykład w salonie znalazła się spektakularna, rzadko spotykana lampa „Carlton” zaprojektowana w 1989 roku przez choreografa Bernda Rogera Bienerta dla Woka Lamps Vienna. Sofy i fotele tapicerowane są tkaninami firm Dedar, Bute, Svenskt Tenn i Le Manach, a przede wszystkim marki Pierre Frey, z którą Gisbert Pöppler lubi współpracować, ponieważ możliwości personalizacji, które oferuje, nie mają sobie równych. Specjalnie zaprojektowane do tego wnętrza i wyprodukowane przez odlewnię w Belgii są nawet klamki u drzwi, być może jako hołd dla willi Hohenhof Henry’ego van de Velde. Po dwóch intensywnych latach przebudowy to właśnie te pozornie nieistotne szczegóły przekonały „impulsywną” Katję Pütter-Ammer: „Będziemy cieszyć się tym domem przez bardzo długi czas. Jestem pewna”.
Klatka schodowa jest nowa, ale znajduje się w miejscu starej. Ciepły odcień drewna kontrastuje z chłodnym błękitem na ścianach. Uwagę zwracają też okrągłe świetliki, które projektant zastosował w całym wnętrzu. Zdjęcie: Robert Rieger
Włoski wapień muszlowy w łazience stanowi neutralne tło dla szafki i lustra autorstwa Pöpplera. Zdjęcie: Robert Rieger
Niewielki gabinet na poddaszu z krzesłem Charlotte Perriand, biurkiem Pöpplera i lampą „Shogun” Maria Botty. Zdjęcie: Robert Rieger
Fragment kuchni. Zdjęcie: Robert Rieger
Zobacz też:
- Małe mieszkanie w Krakowie. Kolorowa przestrzeń która nastraja pozytywnie
- Miało tu być jak na wakacjach w Meksyku. W tym zabytkowym domu w Brukseli niepodzielnie króluje róż
- Trzy tony różu: krakowskie mieszkanie miłośników pastelowych odcieni, kinematografii i kotki Żanety