Na półkuli północnej właśnie pomału zaczyna się wiosna. To znak, że Prozerpina opuszcza podziemny świat swojego męża Plutona i na kilka najbliższych miesięcy wraca na ziemię do matki, bogini urodzaju Ceres. Ta zapożyczona od Greków mitologiczna historia zyskała właśnie nową przestrzenno-plastyczną interpre tację w wykonaniu włoskiego architekta Uberta Sioli, brytyjskiego reżysera Petera Greenawaya i jego partnerki, holenderskiej artystki Saskii Boddeke. Wspólnie stworzyli jedną z najbardziej oryginalnych stacji neapolitańskiego metra. A tych naprawdę osobliwych jest tutaj sporo. Powstają od lat 90. wraz z budowaną nie bez problemów siecią podziemnej kolejki.
Strzegąca wejścia stalowa postać Jowisza. Zdjęcie: Anm
Na razie miasto ma trzy linie o całkowitej długości 34 kilometrów, ale kolejne przystanki projektowali uznani w świecie twórcy: Dominique Perrault, Álvaro Siza i Eduardo Souto de Moura, Karim Rashid. Najnowszy, Chiaia-Monte di Dio, znajduje się 35 metrów pod ziemią. By dostać się na peron, podróżni muszą pokonać cztery poziomy, którym patronują różne bóstwa antycznej mitologii. Przy wejściu śmiałków wita postać Jowisza, władcy nieba i ziemi. Ma 24 ponumerowane ramiona, które zdają się sugerować ruch: „Tutaj! Podróż zaczyna się tutaj”. Kolejna przestrzeń należy do Neptuna. To spiralna rampa z powielonym kilku krotnie cytatem z Owidiusza: „Est in aqua dulci non invidiosa voluptas” (W czystej wodzie jest przyjemność, którą nikt nie wzgardzi).
Platforma prowadzi do wysokiej, zielonej sali poświęconej Ceres. Otaczają ją śnieżnobiałe krużganki z kulistymi lampami i kopiami antycznych rzeźb ze słynnej kolekcji Farnese, która się znajduje w pobliskim muzeum archeologicznym. Stąd przechodzi się do strefy Prozerpiny z wymalowanymi na ścianach granatami. Symbolizują one przyczynę nieszczęścia dziewczyny, bo to właśnie po zjedzeniu tego owocu na zawsze związała się z krainą cieni.
Sala poświęcona Ceres z kopiami posągów antycznych bogów i herosów, którzy jawią się tu jako opiekunowie podróżnych. Zdjęcie: Anm
Ostatni poziom to już świat Plutona. Nad peronami rozpostarto kopulaste sklepienie, z którego na oczekujących na pociąg spogląda kilkaset par oczu. Jest jednak nadzieja. Uberto Siola zadbał, by z góry docierało tu naturalne światło. Dzięki usytuowanej w przestrzeni placu Santa Maria degli Angeli cylindrycznej latarni o średnicy 12 metrów promienie słońca przedzierają się przez wszystkie kondygnacje, by na koniec rozświetlić mrok podziemnego królestwa.
Zobacz też:
- To najpiękniejsza platforma widokowa w Dolomitach. Jest częścią muzeum zaprojektowanego przez Zahę Hadid
- Stiuki na żelbecie, czyli o odbudowie zabytków
- Czy architektura może być poezją? Pięćdziesiąt cztery realizacje Carla Scarpy