Totalny open space w Poznaniu. Mieszkanie architektki Marty Krzekotowskiej

Marta Krzekotowska, założycielka pracowni maKa architekci, swoje poznańskie mieszkanie projektowała już prawie 10 lat temu. Wraz z partnerem postawiła na minimalizm w przestrzeni maksymalnie otwartej. Z czasem mieszkanie zyskiwało indywidualny charakter, tworząc wnętrzarski miks podróżniczych i sportowych pasji właścicieli. Po prawie dekadzie architektka z pełnym zdecydowaniem stwierdza: „Niczego bym tu nie zmieniła”.  

Totalny open space w Poznaniu. Mieszkanie architektki Marty Krzekotowskiej

W mieszkaniu architektki dominuje industrialna szarość, ale po wnętrzu wędrują biele, czerń i barwy koniakowe. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

15 lat temu Marta Krzekotowska usiadła w jednej ławce z  Magdaleną Bulińską na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej. Po studiach był wspólny blog, pierwsze projekty i ostatecznie maKa architekci, czyli butikowa pracownia architektoniczna, którą Marta i Magdalena prowadzą wraz z zespołem przy Piłsudskiego 104 w Poznaniu. Projektują budynki, mieszkania, lokale usługowe, zarządzają budowami i remontami. 

Z Poznaniem Martę Krzekotowską łączą jednak nie tylko relacje zawodowe, ale też prywatne - to jej miasto rodzinne, tu też mieszka. W 2014 roku rozglądała się za odpowiednim lokum, właśnie w Poznaniu. 

W lewym rogu widać drzwi do łazienki oraz pomieszczenia gospodarczego, które zdobi drzewo namalowane przez poznańską artystkę Olgę Kobylańską - koleżankę architektki. Był to pierwszy personalizowany element w mieszkaniu Marty Krzekotowskiej, wprowadzony do wnętrza niemal pustego, w którym brakowało zdecydowanej większości mebli. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Wybór padł na mieszkanie o 100 metrach kwadratowych. Ale nie był to open space, który widzimy teraz. Od czego zaczął się projekt tej niezwykłej przestrzeni?

Od samego początku wyobrażałam sobie to mieszkanie jako przestrzeń z otwartym planem, ale dla osiągnięcia tego efektu musieliśmy pożegnać się z wieloma ścianami, które tu zastaliśmy w pierwotnym układzie. Ostatecznie zorganizowaliśmy tu blisko 90-metrowy open space, łączący nie tylko kuchnię i salon (jak to zwykle bywa przy tradycyjnych projektach), ale też sypialnię. Symbolicznie wydzieliliśmy strefę sypialnianą - zasłoną, ale w praktyce właściwie w ogóle jej nie wykorzystujemy. Taka otwarta i łatwo modyfikowalna przestrzeń doskonale sprawdza się przy naszym aktywnym trybie życie. Poza tym funkcjonowanie w openspace’ie daje  poczucie bycia razem, nawet kiedy każde z nas pochłonięte jest swoimi sprawami. Jeśli chodzi o pozostałe 10 metrów - podzieliliśmy je między łazienkę i pomieszczenie gospodarcze. 

Wnętrze, które stworzyłaś jest przytulne i jednocześnie surowe. Ta industrialna baza stała się intrygującym elementem definiującym przestrzeń. Pojawiła się dzięki już zastanym tu materiałom?

Rzeczywiście punktem wyjścia projektu były surowe, żelbetowe ściany konstrukcyjne, które już na etapie budowy pozostawiono nieotynkowane. Stalową belkę przecinającą kuchnię, pomalowaliśmy na czarno i zamontowaliśmy pionowe grzejniki Vasco w zbliżonym kolorze. Te industrialne elementy uzupełniliśmy jasnoszarą cienkowarstwową posadzką betonową, w tym samym odcieniu pomalowaliśmy też liczne okna. Pociągnęliśmy ten klimat także wprowadzając kolejne meble. Bazę uzupełnia więc duża biała, monolityczna wyspa kuchenna, która stanowi absolutne serce naszego domu. Za czarną magnetyczno-kredową płaszczyzną frontową, kryją się półki na ulubione kubki. Bardzo oszczędna w swoim wyrazie jest także bryła sofy. 

Mieszkanie z jednej strony organizują wyraźnie zaokrąglone ściany, na których gęsto usadowione są liczne okna, co sprawia, że w całym pomieszczeniu nie brakuje światła naturalnego. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Minimalizm to dziś bardzo modny wnętrzarski trend, ale kiedy projektowałaś to mieszkanie był rok 2014. Twoja wizja zaskakiwała?

Wtedy było to wnętrze nieoczywiste. Maksymalnie otwartą przestrzeń i surowość tego mieszkania dziś jest zdecydowanie łatwiej zrozumieć, bo takich realizacji jest też zdecydowanie więcej. To, co mnie jako architektkę cieszy najbardziej, to fakt, że mimo upływu lat, mieszkanie wciąż nadąża za naszymi potrzebami, nie tylko estetycznymi, ale też funkcjonalnymi. A że nadal wpisuje się w trendy, to oczywiście przyjemny dodatek. Projektowanie własnego mieszkania wcale nie jest prostym zadaniem, szczególnie w parze, kiedy jedną stroną jest architekt. Wizje moje i Tomka wymagały nieraz potężnych konfrontacji. To jak dziś wygląda nasze mieszkanie, to też informacja o tym, jak nasze wnętrze dojrzewało z czasem i jak my zmienialiśmy się w ciągu tych ostatnich lat. To wynik kompromisów, pasji wspólnych i tych realizowanych w pojedynkę, miłości mojej do designu i sentymentu Tomka do drewnianych mebli, których renowacją zajmował się jako dziecko wraz ze swoim ojcem. 

Drewno to faktycznie charakterystyczny element tego wnętrza. 

Staraliśmy się tę minimalistyczną, oszczędną w środkach wyrazu wizję - ocieplić płaszczyznami drewna w kuchni, sypialni oraz holu, a także drewnianym blatem stołu.

Motyw drewnianych płaszczyzn powtarzany jest w mieszkaniu kilkukrotnie, tworząc spójną kompozycję. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Pojawiły się także krzesła TON, to co prawda nowe egzemplarze, ale Tomkowi przywodzą na myśl renowacje drewnianych mebli, których podejmował się jeszcze jako dziecko wraz z tatą w jego stolarni. Mamy tu też przywieziony przez Tomka regał z drewnianego czółna z Polinezji - takie gabarytowe pamiątki też lubimy.

Krzesła przy stole jadalnianym to kultowa czeska marka mebli giętych TON, na rynku obecna od 1861 roku. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

 

Zabudowa kuchenna to miks bieli, czerni i drewna. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Minimalizm jest Ci bliski, ale minimalizm w Waszym domu z każdym rokiem nabierał nowych znaczeń i indywidualnych rys. Jaką jesteś minimalistką?

Jestem minimalistką nieobsesyjną. Jasne, cenię sobie funkcjonalność rzeczy, które mnie otaczają. Lubię ten minimalistyczny ład, ale nasze mieszkanie nie jest tworem katalogowym, oderwanym od człowieka i codzienności, która przecież nie jest pustym kuchennym blatem czy stolikiem kawowym z idealną wystawką. Nie jest to minimalizm, w którym blisko byłoby mi do stanu, w którym kubek na wyspie kuchennej aż raziłby oczy. To raczej ciepły, wyrozumiały dla mieszkańców minimalizm, w którym nie brakuje pamiątek z podróży, zdjęć, sentymentalnych elementów - tak jak moje pianino, które dostałam od rodziców jako 8-letnia dziewczynka. Uczyłam się gry na pianinie i rodzice natknęli się na ogłoszenie w gazecie. Wyruszyliśmy po nie wszyscy. Było absolutnie przepiękne, moja mama, która jest wyjątkową estetką, bardzo wrażliwą na piękno, też była nim zachwycona. Dopiero kiedy mieliśmy je w domu i potrzebna okazała się wizyta stroiciela - okazało się, że to pianino już wtedy miało ok. 70 lat i było naprawdę wartościowym egzemplarzem na rynku, o czym poprzedni właściciele nie mieli zielonego pojęcia.To czarne pianino towarzyszy mi w życiu odkąd pamiętam i nie wyobrażałam sobie go nie zebrać ze sobą, teraz ma już ok. 100 lat i wciąż zdarza mi się na nim pogrywać.

Wiekowe pianino domyka strefę salonową, jednocześnie otwiera przestrzeń sypialnianą. Krzesło to klasyk designu Panton Her - spełnione marzenie architektki (otrzymała je na urodziny od swoich przyjaciół). Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Jeśli uznać mnie za minimalistkę, to bardzo sentymentalną. W naszej kuchni, na pionowym grzejniku zawisła dość sporych rozmiarów tabliczka z napisem „Cukiernia” - to oryginalna tabliczka z cukierni, którą prowadził w Poznaniu mój dziadek. Kiedy już zamykał interes, podarował mi tę tabliczkę i znalazła w mojej kuchni honorowe miejsce. Pamiętam, że kiedy dziadek zobaczył ją u nas w kuchni, był bardzo wzruszony, nie musiał nawet nic mówić, wiem, że było to dla niego bardzo ważne. Miał już wtedy ponad 90 lat. Dzięki tej tabliczce wracam wspomnieniami do mojego dzieciństwa, do tej cukierni, do babci i dziadka. Nie raz zdarzało się, że zamiast w przedszkolu, siedziałam właśnie z nimi, w cukierni. Takie rzeczy o wartości sentymentalnej są bardzo ważne w urządzaniu wnętrz. Działają tu mechanizmy psychologiczne - personalizacja wnętrz sprawia, że pomieszczenie to nie jedynie zbiór mebli, ale też przestrzeń, która wywołuje emocje, przenosi do wspomnień z dzieciństwa, z podróży, do wspólnych chwil dobrze kojarzonych.

Tabliczka "Cukiernia" zawisła w kuchni jako dekoracja, ale o dużym ładunku emocjonalnym. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Który mebel wybieraliście najdłużej? 

Stoliki kawowe. Bardzo długo szukałam jednego modelu, który estetycznie dopełniłby strefę wypoczynkową i jednocześnie oferował choćby niewielki fragment do przechowywania. Z tych długich poszukiwań, mocno pogrążonych w niezdecydowaniu, ostatecznie mamy nie jeden, a trzy stoliki kawowe. Dwa z funkcją przechowywania i jeden o walorach przede wszystkim estetycznych. 

Stoliki to m.in. modele: Sentrum i Arc od Woud. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

W Waszej kuchni uwagę przykuwa magnetyczno-kredowa płaszczyzna, która też stała się bardzo personalną przestrzenią. 

Mogliśmy tu zorganizować zwyczajne fronty, za którymi kryją się kubki, ale pokrycie ich farbą magnetyczno-kredową otworzyło w tym miejscu zdecydowanie więcej możliwości - to przestrzeń, gdzie możemy coś zapisać, narysować. Umieszczamy tu też swoje polaroidy z wyjazdów i spotkań z przyjaciółmi. Kiedy organizujemy w naszym domu przyjęcia, przy tej swego rodzaju tablicy, kręcą się i dzieci, i dorośli, to miejsce wielofunkcyjne. A czarne tło podkręca charakter naszej kuchni.

Front meblowy pomalowany farbą magnetyczną i kredową pełni w tym miejscu funkcję tablicy z pamiątkowymi zdjęciami, ale z powodzeniem można zapisywać tu najważniejsze terminy i informacje. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

 

To także sprytne przechowywanie zastawy stołowej. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

Łazienka to minimalistyczne wnętrze w czarno-białych tonacjach, widać w nim Twoje bardzo sprecyzowane spojrzenie na pomieszczenia łazienkowe, charakterystyczne dla Twoich projektów. 

Tak, minimalizm łazienkowy reprezentuje nie tylko moja prywatna łazienka, ale też łazienki, które projektuję dla moich klientów. Przekonuję niezdecydowanych do tej oszczędnej wizji, bo to przestrzenie zazwyczaj małe, które łatwo przesycić, zagracić, przytłoczyć. W naszym mieszkaniu postawiłam na biało-czarną minimalistyczną łazienkę z prysznicem typu walk-in, zaprojektowanym na całą szerokość pomieszczenia, której charakternym elementem jest duża deszczownica (Zuchetti, Pan). Podłoga jest wyłożona czarną żywicą, a w kontraście dla tej czerni ściany wykończyliśmy żywicą o białej barwie. Wkomponowaliśmy tu stalową, minimalistyczną umywalkę (Alape) ustawioną na dużym białym blacie z ukrytą szufladą. Całość domykają sięgające sufitu białe drzwi (Eclisse). Wszystko wykończone tym samym odcieniem bieli. 

Czarna podłoga z żywicy jest nietypowym materiałem, który nadaje wnętrzu oryginalny charakter. Projekt: maKa architekci. Zdjęcia: Yassen Hristov. HS: Aleksandra Sowińska 

 

 

 

 

Czytaj więcej