Probiotyczne miasta. O dobrych mikrobach i książce „Probiotic Cities” rozmawiamy z jej autorem, Richardem Beckettem

Budownictwo XX wieku stawiało na higienę i walkę z zarazkami. Dziś wiemy, że sterylne otoczenie jest przyczyną między innymi chorób autoimmunologicznych. Jak ta zmiana w myśleniu może wpłynąć na nasze miasta i jak należy projektować budynki, żeby zawierały potrzebne nam do życia mikroorganizmy, opowiada profesor Richard Beckett, architekt, wykładowca prestiżowej The Bartlett School of Architecture, autor książki „Probiotic Cities”.

Autor Bogna Świątkowska

Probiotyczne miasta. O dobrych mikrobach i książce „Probiotic Cities” rozmawiamy z jej autorem, Richardem Beckettem

Probiotyczny ALIVE PAVILION z tropikalnych gąbczastych trukw, projekt The Living, Biennale w Wenecji, 2021. Zdjęcie: Richard Beckett

Dlaczego w czasach wielkich problemów i wyzwań mamy poświęcać uwagę mikroorganizmom?

W ciągu ostatnich kilkunastu lat wiedza na temat relacji między drobnoustrojami a ludźmi bardzo się poszerzyła. W ubiegłym stuleciu wszystkie mikroby przedstawiano jako szkodliwe zarazki. Badania naukowe przekonywały nas, że powinniśmy je usunąć z naszego życia i z naszych ciał.

Dominujące przekonanie, że drobnoustroje powodują tylko choroby, stało się także założeniem w architekturze. Uważano, że nie ma na nie miejsca w zdrowym budynku. W XXI wieku zrozumieliśmy, że nie wszystkie drobnoustroje to zarazki. Więcej, wiele z nich odgrywa fundamentalną rolę w utrzymywaniu naszego organizmu w równowadze. A człowiek nie jest indywidualną, odizolowaną wyspą biologiczną – w rzeczywistości składamy się z wielu mikrobów. Są wszędzie wokół nas, są w nas i odgrywają w naszym funkcjonowaniu fundamentalną rolę.

Stąd pewność, że sterylne środowisko pozbawione dobrych, potrzebnych nam mikroorganizmów jest przyczyną wielu problemów, takich jak choroby autoimmunologiczne i wykształcanie się nowych szczepów bakterii opornych na antybiotykoterapię.

Czy współczesne środowiska zbudowane są zbyt sterylne? Jaka tu może być rola architektów?

W krajach globalnej Północy żyjemy głównie w miastach. Jesteśmy obecnie gatunkiem domowym. Większość z nas spędza 95% dnia w zamkniętych pomieszczeniach. Nawet sport uprawiamy w zamknięciu.

Jeśli porównamy mikrobiom budynków, czyli zespół zamieszkujących je drobnoustrojów, z tym, na który byliśmy eksponowani, zanim staliśmy się mieszkańcami miast, zauważymy znaczne różnice. Jako gatunek długo skupialiśmy się na ochronie przed patogenami. Bogatsi o najnowszą wiedzę powinniśmy jednak jak najszybciej zmienić nasze podejście do architektury i zastanowić się, jak możemy projektować budynki, aby zawierały występujące w naturze mikroorganizmy podobne do tych, których potrzebujemy do życia.

pawilon w wenecji

Ściany pawilonu belgijskiego na weneckim Biennale 2023 wykonano z paneli rozwijającej się grzybni. Zdjęcie: Getty Images

A jak architekci reagują na te wszystkie rewelacje? Prawdopodobnie są bardzo sceptyczni. Jakich argumentów używa Pan w takich sytuacjach?

Myślę, że ich ostrożność jest uzasadniona, ponieważ mimo intensywnych badań w tej dziedzinie wciąż nie do końca wiadomo, czym dokładnie jest dobry mikrob. Dla ciebie pożyteczny może być zupełnie inny rodzaj niż dla mnie. Zatem nauka na pewno nie jest obecnie wyposażona w argumentację na tyle bezsporną, żebyśmy mogli określić nowe probiotyczne normatywy dla architektury. Dodatkowo powszechny strach przed drobnoustrojami trzyma się mocno.

Pana książka zaczyna się od małego leksykonu terminów, które przydają się przy podejmowaniu działań łączących biologię, medycynę, architekturę. Który z nich jest tu najważniejszy?

Kluczowa jest koncepcja człowieka jako holobiontu. Przez długi czas w kulturze zachodniej dominowała wizja człowieka cywilizowanego, odseparowanego od natury. Miało to fundamentalny wpływ na sposób kształtowania świata w wielu dziedzinach, także w architekturze. Koncepcja holobiontu, oparta na badaniach naukowych mikrobiomu czyli mikroorganizmów występujących w przyrodzie, zasadniczo podważa tę ideę.

Nie możemy myśleć o sobie jako o organizmach biologicznie odrębnych od świata przyrody. Powinniśmy przyjąć, że tworzymy wraz z nim jedno, symbiotyczne ciało. Poza tym budynki, tak jak ludzie, mają mikrobiom. Istnieje mnóstwo drobnoustrojów, ale kluczowe jest to, jak one na nas wpływają, jak przedostają się do naszych organizmów. Moglibyśmy dużo bardziej precyzyjnie i wielowymiarowo kształtować nasze warunki środowiskowe, wykorzystując tę wiedzę nie tylko w projektowaniu przestrzennym, ale także w podejmowaniu decyzji dotyczących elewacji.

Brzmi to jak rewolucja w myśleniu! Ale współdzielenie przestrzeni z bioróżnorodnym sąsiedztwem ma także wymiar praktyczny. Jakich materiałów potrzebujemy, aby tak budować?

To wciąż bardziej spekulacja niż rewolucja. I niekoniecznie potrzebujemy nowej palety materiałów. Użycie kamienia, drewna i innych tego typu surowców naturalnych bardzo dobrze wspiera istnienie mikrobioróżnorodności. Tylko obróbka chemiczna materiałów naturalnych jest nadmierna. Musimy ją ponownie przemyśleć.

Ale skoro spekulujemy i wymyślamy przyszłość, to – i na tym tak naprawdę skupiam się w mojej pracy – najciekawsze jest tworzenie żywych materiałów lub materiałów biologicznie czynnych. Bazując na tworzywach naturalnych, integrujemy z nimi mikroorganizmy w celu osiągnięcia nowych rezultatów. Polega to na stopniowej zmianie materiałów obojętnych, stałych i trwałych w takie, które mają wymiar biologiczny.

I tu właśnie pojawia się wyzwanie. Musimy przewidzieć, jak się te tworzywa zachowają w budynkach. Takie scenariusze wymagają zmiany sposobu myślenia, nowych teorii albo wręcz przeciwnie – akceptacji porzuconych wcześniej rozwiązań, choćby stosowania materiałów porowatych, sprzyjających zwiększaniu bio- i mikrobioróżnorodności w naszym otoczeniu.

Całość wywiadu z Ruchardem Beckettem znajdziecie w najnowszym numerze magazynu AD Polska.


Czytaj więcej