Od siedmiu lat stolicę Francji poznaje od podszewki. Co Klaudia w Paryżu powiedziałaby słynnej serialowej Emily?

Na moment przed premierą nowego sezonu „Emily w Paryżu”, jednej z najbardziej dochodowych produkcji platformy Netflix, o Paryż pytamy Klaudię Fałat, twórczynię popularnego profilu na Instagramie, który aktualnie śledzi już prawie 65 tys. miłośników Paryża.

Od siedmiu lat stolicę Francji poznaje od podszewki. Co Klaudia w Paryżu powiedziałaby słynnej serialowej Emily?

Choć Polka w Paryżu mieszka od 7 lat, wciąż w mieście miłości zakochuje się od nowa. Zdjęcie: Getty Images

Klaudia Fałat prowadzi bloga „Moment z francuskim”, wydała własne przewodniki turystyczne i kulinarne po Paryżu. Dzieli się adresami wyśmienitych restauracji, których odwiedziła tu już setki, poleca księgarnie, butiki i ukryte pasaże. Wciąż wydłuża też listę nowoodkrywanych atrakcji i instafriendly zakamarków, których żaden turysta podczas krótkiego pobytu w Paryżu raczej sam nie odkryje. Opowiada, o tym, co ją zaskoczyło, co rozkochało jeszcze mocniej, co sprawiło, że o Paryżu mówi dziś: „Tak, to moje miejsce na Ziemi”. My na chwilę przed kolejną odsłoną "Emily w Paryżu", pytamy, jaki jest prawdziwy Paryż?

Polka smaki Paryża odkrywa już od 7 lat. Zdjęcie: Archiwum własne Klaudii Fałat

Paryż, kiedy byłaś tylko turystką i Paryż, kiedy już w nim mieszkasz. Jak zmieniła się Twoja perspektywa? I skąd pomysł na ułożenie sobie życia właśnie w stolicy Francji?

Klaudia Fałat: Do Paryża przeprowadziłam się w lipcu 2017 roku. Zamarzyło mi się paryskie życie, rzucenie korporacji w Polsce, praca we francuskiej restauracji, po prostu - wywrócenie życia do góry nogami. Studiowałam filologię francuską, stąd zachwyt językiem i wszystkim, co dookoła niego. Paryż był dla mnie wisienką na torcie, a zarazem czymś oczywistym. Nie miałam co do niego żadnych oczekiwań. Nie nastawiałam się, nie wymagałam, nie słuchałam ludzi - i całe szczęście, bo może jednak bym nie wyjechała?

Byłam szczęśliwa, podekscytowana i otwarta na wszystko to, co było nowe. I do dzisiaj ta ekscytacja mnie nie opuszcza. Kocham to miasto, nieustannie je odkrywam i nigdy nie oceniam za szybko. Paryż nauczył mnie akceptacji, różnorodności, ale też dał mi wolność i wiarę, że można żyć życiem swoich marzeń.

15 sierpnia na platformie Netflix pojawi się kilka nowych odcinków nowego sezonu „Emily w Paryżu” - jesteś  fanką? Co Cię uwiera w tym serialu, co absolutnie kochasz?

Klaudia Fałat: Serial oczywiście widziałam, bo oglądam chyba wszystko, co ma Paryż w tle. Na początku miałam taką myśl, że życie w Paryżu tak nie wygląda… Tak pięknie, kolorowo, pozytywnie, bez większych problemów. A potem sama zaczęłam żyć podobnie. Niektórzy też mi zarzucają, że moim jedynym zmartwieniem jest to, gdzie pójdę na pilates, w której restauracji zjem obiad, czy o której godzinie umówię się na piknik z przyjaciółmi. Sami kreujemy swoją rzeczywistość i dzisiaj już mnie nie kłuje w oczy serialowa Emily. Zarzucano jej, że paryżanki tak nie wyglądają, tak się nie zachowują, nie robią tego i tamtego, ale przecież Emily nie udaje, że jest paryżanką. Jest… sobą! Zawsze śmieszył mnie natomiast fakt, że w serialu starano się pokazać, z jakimi trudnościami można spotkać się w Paryżu. Jak choćby Francuzi, którzy niechętnie mówią po angielsku, czy malutkie mieszkanka na wynajem. W rzeczywistości jest jeszcze słabiej niż w serialu! Bardzo często pochłaniając kolejne odcinki "Emily w Paryżu" myślałam sobie: "Emily, ja miałam gorzej!".

Paryżanki to dla wielu kobiet modowe i urodowe ikony. Przypatrujesz się kobietom przechadzającym się paryskimi traktami?

Klaudia Fałat: Uwielbiam to, że w Paryżu każdy może być, kim chce i może wyglądać tak, jak chce. Mam wrażenie, że tutaj nic nikogo nie zdziwi. Coś, co w Polsce wiązałoby się ze spojrzeniami przechodniów, tutaj jest… codziennością. Uwielbiam siedzieć w jakiejś lokalnej kawiarni i przyglądać się ludziom. To prawdziwy spektakl! Gdybym miała jednym słowem opisać modę na ulicach Paryża, powiedziałabym: wolność. Lubię to, że paryżanki są naturalne. Ubranie ma być wygodne, koszula może być wygnieciona, marynarka za duża, a włosy nie do końca upięte. Na twarzy nie ma tony kosmetyków, chyba że tych pielęgnacyjnych. Czerwona szminka wystarczy, żeby makijaż był “pełny”, a siwych włosów nie trzeba farbować, bo starość też jest seksi. Nie ma natomiast czerwonych beretów. Chyba że na głowach turystów…

Jak wygląda rynek nieruchomości w Paryżu? Teraz na Instagramie przy okazji poszukiwań swojego kolejnego paryskiego lokum, pokazujesz sporo najróżniejszych mieszkań.

Klaudia Fałat: Paryskie mieszkania nie przestają mnie zaskakiwać. Na szczególną uwagę zasługuje sam proces znalezienia mieszkania. To nie jest łatwe, bo trzeba skompletować masę dokumentów, których na początku naszej paryskiej drogi możemy… nie mieć. Chętnych jest więcej, niż samych mieszkań. Stąd wysokie ceny za wynajem (czy cena nieadekwatna do tego, co mieszkanie sobą reprezentuje). To w Paryżu pierwszy raz spotkałam się ze służbówką, czyli pomieszczeniem (bo to pokój i kuchnia i łazienka w jednym), które znajduje się na najwyższym piętrze i do którego winda nie dojeżdża. Całość ma zaledwie ma 10 m2 i toaletę na korytarzu. Ale - jak to mówią - ma to swój urok, w końcu jesteśmy w Paryżu! Są też oczywiście piękne kamienice, piękne mieszkania, piękne wnętrza. Uwielbiam tutejsze wysokie sufity, cudowne balkony (i wszystkie wieczory na nich spędzone), ozdobne kominki, lustra w złotych ramach, drewniane parkiety i cały ten paryski vibe, którego nie sposób nie kochać.

Skąd pomysł na Twój profil i opowiadanie obserwatorom o swojej codzienności w Paryżu?

Klaudia Fałat: Stworzyłam swój profil, żeby dzielić się wiedzą w zakresie języka francuskiego. Jak już wspominałam, język francuski znałam w momencie przeprowadzki, a jednak na miejscu okazało się, że to może być za mało. Bo poziom na papierze to jedno. Ale faktyczne zanurzenie się w języku, życie w tym języku, otaczanie się nim od rana do wieczora i poczucie samotności sprawiają, że człowiek mimowolnie cofa się o kilka kroków. I o tym chciałam na profilu mówić. Dodatkowo przekazywałam językowe ciekawostki prosto z paryskich ulic - nauczałam tego, czego sama przed chwilą się nauczyłam. Stworzyłam nawet kurs do samodzielnej nauki języka od podstaw. W międzyczasie przerzuciłam się na tematykę paryską, bo ostatecznie więcej osób przyjeżdża do Paryża, niż uczy się języka francuskiego. Tworzenie takich treści jest też dużo przyjemniejsze, łatwiejsze, bardziej rozrywkowe. Ludzie nie czepiają się mojego akcentu, tylko śmieci na ulicach.

Na zakończenie pytanie bardzo nierozsądne. Podzielisz się swoimi najlepszymi odkryciami w Paryżu?

Klaudia Fałat: Rzeczywiście odpowiedź na to pytanie mogłaby być nierozsądnie długa i z krótkim terminem ważności. Polecane przeze mnie miejsca zmieniają się. Paryż ma tyle do zaoferowania, że tutaj najlepiej jest się po prostu przeprowadzić! Każda dzielnica Paryża jest inna. Ale jeśli miałabym wymienić swoje ukochane miejsca, to listę otwierają: Luwr, Palais Royal, bulwary nad Sekwaną, kanał Saint-Martin. Uwielbiam też dzielnicę Montmartre, Ogród Luksemburski, uliczki przy Panteonie. Ubóstwiam paryskie targi staroci, księgarnie, vintage shopy, zwykłe uliczki, kawiarnie, parki czy zaułki, które wciąż odkrywam. Polecam się tutaj po prostu zgubić.


Czytaj więcej