Zabłocie, dawna przemysłowa część krakowskiego Podgórza, ma w sobie coś z nowojorskiego Brooklynu. W architektonicznej mozaice starego z nowym widać bardzo dużo brunatnej cegły, która nawet na elewacjach współczesnych budynków mieszkalnych przypomina o industrialnej przeszłości okolicy. Właśnie tu – o krok od słynnej Fabryki Schindlera – na jednym z nowych osiedli zamieszkała wraz z mężem architektka wnętrz Ania Makuch-Żak.
To konkretne miejsce para wybrała z powodu kilku ważnych zalet, od kameralnej skali (tylko 3 kondygnacje i mała liczba mieszkań) po wyjątkowo wysokie wnętrza. Sufity znajdują się tu na wysokości 310 cm. W takiej przestrzeni, na stu metrach kwadratowych, powstała dość duża strefa dzienna, dwie sypialnie, dwie łazienki oraz garderoba z pralnią. Całość już od progu tchnie zarazem szykiem, jak i przytulnością. Ale jest w nim jeszcze coś. – Projektowałam to mieszkanie z myślą o wysokim standardzie, który miał się przekładać na wysoką jakość życia – podkreśla Ania. Za chwilę przekonamy się o tym w szczegółach.
Rodzinne ciepło
Ważną rolę w projekcie mieszkania odegrały wnętrzarskie wspomnienia Ani z najmłodszych lat. – Wychowałam się w otoczeniu naturalnych materiałów. Mój tata jest producentem podłóg drewnianych, więc w naszym domu od zawsze było dużo dębu, jesionu, czereśni. To mieszkanie miało mi dawać namiastkę zachwytów z dzieciństwa, choć oczywiście w nowoczesnej interpretacji – opowiada architektka.
Właśnie stąd wzięły się na podłogach kilkumetrowej długości deski długie aż na cztery metry. Podobnie – meble wykonane z litego drewna lub pokryte naturalnym fornirem. Dalej kamienie – od blatów kuchennych z kwarcytu po marmurowy kominek, następnie lniane tapety na ścianach, a także tkaniny o grubych, wyrazistych splotach, widoczne na meblach wyściełanych, tapicerowanych panelach ściennych czy w oknach.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Sprawdzone przyjaźnie
Wybrane przez siebie materiały Ania oddała w ręce sprawdzonych wykonawców z Małopolski i Podkarpacia. – Na południu kraju mamy rzemieślników równie znakomitych jak słynni mistrzowie z Włoch. Nie było więc powodu, żebym szukała za granicą czegoś, co jest w Polsce, zresztą w korzystniejszej cenie, z mniejszym kosztem ekologicznym i bez komplikacji związanych z transportem, montażem, poprawkami czy serwisem – zaznacza.
To samo podejście stosuje w całej swojej pracy architekta wnętrz. Z licznych podróży zagranicznych przywozi do Polski designerskie zachwyty, które przydają się jej, gdy ma za zadanie stworzyć mieszkanie naprawdę osobiste, autentycznie niepowtarzalne. We własnym salonie nie wahała się jednak umieścić „Ronda” Oskara Zięty. Jego twórczość fascynuje Annę od lat, więc właśnie ten obiekt był jej pierwszym zakupem do mieszkania, dokonanym jeszcze zanim w projekcie pojawiła się pierwsza kreska.
Sztuka godzenia przeciwności
Choć mieszkanie jest bardzo atrakcyjne wizualnie, projektantce w tej samej mierze zależało praktycznym aspekcie wnętrz. Musiało być łatwe do utrzymania w czystości. Dlatego wybrała m.in. zlicowane ze ścianą listwy przypodłogowe ze spieku kwarcowego, odporne na uderzenia i szorowanie. A blat kuchenny zdecydowała się wykonać z ultrawytrzymałego kwarcytu Taj Mahal, który równocześnie w niszy nad blatem występuje w roli abstrakcyjnego obrazu. Ponadto tkaniny i tapety, choć tak miłe w dotyku, są zabezpieczone przed przyjmowaniem plam, a drewno pokryte trwałymi lakierami.
Co szczególnie ważne, mnóstwo przedmiotów jest ukrytych. Nikną w obszernych zabudowach oraz pomysłowych schowkach. Można je znaleźć nawet w (pozornie monolitycznym) cokole umywalki w małej łazience czy za ekranem telewizora w sypialni.
Godzenie funkcji i formy to w pracy architekta wnętrz chleb powszedni. – Wiem, że rozmowa jest wartością. Umiem słuchać klientów, ale moją rolą nie jest przytakiwanie. Zawsze szukam najlepszych rozwiązań dla danej osoby i do danej przestrzeni. Wyjaśniam i edukuję. Ale ostateczna decyzja oczywiście należy do klienta – mówi Ania. – Nikt nie ma monopolu na piękno, a nawet ergonomia przestrzeni ma w sobie elementy bardzo subiektywne, jednak zawsze warto wspierać się fachową wiedzą – podkreśla.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
W otoczce natury
U progu strefy dziennej mieszkania stanął niewielki barek. Ma trzy funkcje – oddziela przedpokój od salonu, pozwala wygodnie przygotowywać drinki, a przy tym przechowuje bez dostępu do światła kolekcję win, którą para właścicieli rozbudowuje przy okazji chyba każdej podróży.
Krok dalej znajduje się bezpieczny biokominek w oprawie z marmuru Calacatta Viola, którą wykonał kamieniarz z okolicy. – Gdy zimą płonie tu ogień, znów przypomina mi się rodzinny dom – uśmiecha się Ania. W ciepłej porze roku spojrzenia ogniskuje jednak stalowe „Rondo”.
Smak ekologii
Obok, w strefie jadalni, kluczowym meblem stół z niewielkiej podkarpackiej manufaktury, która wyróżnia się znakomitą klasą realizacji. Rzeźbiarska forma powstała z litego dębu, a wyjątkowy kolor to rezultat wędzenia drewna. Wokół stanęły krzesła również polskiej produkcji. Wyżej zawisła lampa dla kontrastu wykonana z jasnej sklejki.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Drewno nadaje charakter kuchni. Szlachetna zabudowa fornirowana dębem poddana jest naczelnej zasadzie ergonomii, kryje w sobie także zaawansowane rozwiązania techniczne. Podświetlane szuflady otwierają się i zamykają lekko dzięki mechanizmom elektrycznym. A za sprawą odpowiednich urządzeń z kranu płynie nie tylko gorąca woda, idealna np. do zaparzenia herbaty, ale też zimna woda gazowana. – Dokonujemy rozważnych zakupów, bardzo szanujemy jedzenie, nie kumulujemy plastiku. Od roku nie kupiliśmy ani jednej butelki z wodą – mówi ze słuszną dumą gospodyni.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Odcienie wypoczynku
W głównej sypialni zwracają uwagę tapicerskie pokrycia ścian, łóżka i frontów zabudowy. Te ostatnie okazały się wyjątkowym wyzwaniem na linii projektantka – wykonawcy, ale były warte zachodu. – Zastosowałam tu technologię ze studiów nagraniowych. Dzięki niej udało się nam odizolować akustycznie od sąsiadów i wytłumić dźwięki z otoczenia – objaśnia Ania. Do tego wystarczy nacisnąć jeden przycisk, aby karnisz elektryczny zasłonił okno zasłoną typu blackout, wyłączył określone urządzenia w domu i zgasił w całym mieszkaniu światło. – Wysypiamy się tu doskonale – podkreśla architektka.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
W większej łazience znalazła się wymarzona przez Anię wanna. Podobnie jak umywalki, jest to model podwieszany. Obudowa z kompozytu jest jednym z wielu rozwiązań ułatwiających utrzymanie w domu idealnego ładu. Nie zabrakło jednak i pewnych decyzji czysto designerskich – dla przyjemności oka. Należy do nich lustrzany cokół wanny, dzięki któremu od drzwi wnętrze wydaje się przestronniejsze.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Mniejsza łazienka służy przede wszystkim gościom. Znalazła się tu wolnostojąca umywalka ze spieku. Kamieniarz na zamówienie dorobił do niej cokół z tego samego materiału. Choć wydaje się monolitem, ma uchylny front. Dyskretna jest też strefa prysznica, zanurzona w głębokiej czerni i zamknięta drzwiami z dymnego szkła.
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Zdjęcie: Kaja Osikowska-Tasz Pietruszka Fotografia
Wnętrza z sercem
Czy właśnie takie wnętrza Ania lubi projektować najbardziej? – Ta estetyka jest mi bliska także zawodowo. Moje poczucie estetyki i mój warsztat tworzą wspólny mianownik dla kilku stylistyk, w których poruszam się najczęściej. To nowoczesne odniesienia do klasyki i klasyka z nowoczesnym akcentem, hamptons, modern country – wymienia Ania.
I dodaje: – Przy tym bez wątpienia jestem architektem osób prywatnych. Skupiam się na wnętrzach z sercem. Tworzę głównie mieszkania, a jeśli biura, to nieduże. Wiąże się z tym określona dynamika pracy. Wiem, że jedni inwestorzy podejmują decyzje szybko, a inni potrzebują czasu do namysłu. Szanuję to. Chcę, by na koniec klient czuł się spełniony, naprawdę zadowolony z efektu, dlatego nie próbuję nikogo wtłaczać w korporacyjne ramy – podkreśla.
Zobacz też:
- Mediolańskie mieszkanie w błękicie – w słynnym odcieniu rozsławionym przez markę Tiffany
- Bajkowe mieszkanie w Łodzi. 80 metrów nieposkromionej kreatywności
- Willa w Toskanii w stylu lat 70. Z tarasu rozciąga się widok na Morze Śródziemne