Znacie ilustrowaną książkę dla dzieci „Frederick” Leo Lionniego? Opowiada o polnej myszy, która zamiast ziaren i orzechów gromadzi na zimę promienie słońca oraz kolory. Wydaje się, że dokładnie to samo zrobiła Émilie Crickx, bohaterka naszej historii. Choć jej nazwisko brzmi jak z komiksów Marvella, dwudziestoośmioletnia Belgijka jest postacią z krwi i kości – stylistką, właścicielką marki Rhodée, która produkuje stroje kąpielowe z recyklingowanych materiałów. Od niedawna mieszka ze swoim mężem Arnaudem De Vosem i ich rocznym synem Diegiem w zabytkowym domu w Brukseli. W tutejszych wnętrzach ściany są zazwyczaj białe, ale u Crickx jest zupełnie inaczej. To efekt podróży do Meksyku, podczas której zwiedzała barwne budynki Luisa Barragána, całą sobą chłonąc ich niezapomniane kolory i środkowoamerykański klimat.
Salon z sofą „Amanta” Maria Belliniego, stolikiem kawowym „Caori” Vica Magistrettiego i lampą „Pipistrello” Gae Aulenti przywołuje żywiołową estetykę lat 60. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Podczas pierwszej wizyty w nowym domu właścicielom towarzyszyli architekci z biura Leonet Hoang. Współzałożycielka pracowni, Ngoc Hoang, jest długoletnią przyjaciółką Émilie. Inwestorka ceni ją za przywiązanie do detali i dbałość o szczegóły. Tym razem wytyczne brzmiały: „Stwórzcie miejsce, w którym poczujemy się jak na wakacjach”. Crickx, z racji swojego zawodu, od początku mocno angażowała się w całe przedsięwzięcie. W trakcie dwuletniej modernizacji pierwotny projekt wielokrotnie zmieniano. Początkowo tylko kuchnia miała być w odcieniach różu. Z czasem kolor ten zaczął się rozprzestrzeniać po całym parterze.
W kuchni główną rolę odgrywa zaokrąglona wyspa obłożona irańskim trawertynem i ciemnym drewnem. Posadzkę wykonano z betonu architektonicznego barwionego w masie na kolor różowy. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Najpierw w sąsiednim salonie planowano położyć parkiet. Crickx zrezygnowała jednak z tego pomysłu ze względu na koszty i zdecydowała się na różowe płytki. Wtedy nagle ściany wydały się przy nich zbyt blade, zostały więc pomalowane na różowo. Tę samą barwę otrzymał też sufit. Stało się to zarzewiem pierwszego poważnego konfliktu między młodymi małżonkami. Arnaud nie był zadowolony z różowej inwazji. Ani z zielonomusztardowej wykładziny w sypialni. Wyjściowo miała się tam pojawić podłoga w kolorze écru, dopasowana do tej ułożonej w garderobie, ale właścicielka uznała, że brakuje jej barwnego akcentu. Wspólnie z architektem Charles’em Leonetem wybrała zielonomusztardową wykładzinę i poinformowała o tym męża telefonicznie. „Émilie, to jakiś żart, prawda?”, krzyczał do komórki. Ostatecznie nieoczywiste zestawienie kolorów sprawdziło się idealnie i dziś wszyscy je doceniają.
Zielonomusztardowa wykładzina w sypialni była przedmiotem sporów między małżonkami. Początkowo miała być w kolorze écru, jak ta w widocznej w tle garderobie. Znajdująca się tam tapicerowana skórą leżanka to projekt Pierre’a Chapo. Obrazy namalował Stefan de Jaeger. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
– Nie należę do osób, które długo się namyślają. Zazwyczaj bardzo szybko podejmuję decyzje – tłumaczy Crickx. Podkreśla, że we wnętrzach liczy się dla niej spójność. W całym domu pojawia się więc tylko kilka starannie wybranych materiałów. Różowy irański trawertyn można odnaleźć zarówno w kuchni, jak i w łazience, a ciemne drewno w kuchni, sypialni i garderobie.
W gabinecie Arnauda de Vosa na pierwszym piętrze pomarańczowe biurko kontrastuje z ciemną bambusową boazerią. Obok fotel marki Vitra. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Do wykonania zabudowy meblowej Émilie wolałaby użyć orzecha włoskiego lub palisandru, ale te gatunki okazały się zbyt drogie. Razem z zaprzyjaźnionym stolarzem znalazła sposób na obróbkę bambusa, nadając mu dokładnie taki odcień, jakiego chciała. Konsekwencja właścicielki dotyczy każdego aspektu jej wnętrza. Wszystkie obrazy wiszące w tym domu namalował Belg Stefan De Jaeger, od którego pierwszą pracę kupiła, gdy miała 18 lat; prawie wszystkie lampy są autorstwa Szweda Hansa-Agnego Jakobssona, a meble pochodzą ze sklepów vintage. Belgijka nie pozwoliła, by cokolwiek przeszkodziło w realizacji jej wizji. Wspomniana na początku bajka o myszy o imieniu Fryderyk miała zachęcać dzieci do nieszablonowego myślenia i kreatywności. Podobnie inspirująca może być historia Émilie Crickx.
Domy w Brukseli charakteryzuje wąski i głęboki plan, przez co poszczególne pomieszczenia mają zwykle amfiladowy układ. W tym dwukondygnacyjnym budynku na piętrze znajdują się tylko trzy pokoje. Prawie w całym mieszkaniu wykorzystano lampy Hansa-Agnego Jakobssona. Tu model ze sklejki, który projektant opracował w latach 60. dla firmy Ellysett ab. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Ważnym elementem wystroju są fornirowane meble i zabudowy. Boazerię za łóżkiem pokryto bambusową sklejką zabejcowaną na ciemno. Uwagę zwraca kinkiet z drewna tekowego, zaprojektowany w latach 60. przez Goffreda Reggianiego. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Różowy trawertyn można znaleźć również w głównej łazience. Rzeźbiarsko ukształtowana kamienna umywalka staje się centralnym elementem wnętrza. Wyeksponowano ją na tle lustrzanej ściany i wszechobecnej bieli. Zdjęcie: Piet-Albert Goethals
Zobacz też:
- Trzy tony różu: mieszkanie miłośników pastelowych odcieni, kinematografii i kotki Żanety
- Mieszkanie na warszawskiej Woli w szalonej stylistyce mediolańskiej grupy Memphis
- Sycylijski dom z tropikalnym twistem. Dawny klasztor ożywa dzięki energii nowej właścicielki