Kim jest Massimo Bottura?
Jeszcze kilkanaście lat temu był wyklinany zarówno w rodzinnej Modenie, jak i w całych Włoszech. Ośmielił się bowiem porwać na świętość – rodzimą kuchnię, przedstawiając jej współczesną interpretację. Gdy po raz pierwszy podał ikoniczne dziś „Pięć wieków parmezanu”, konsorcjum producentów tego sera wystosowało oficjalne żądanie, aby natychmiast zaprzestał profanowania narodowego skarbu.
„Chrupka część lasagne” – dekonstrukcja włoskiego dania, pozycja obowiązkowa w menu Francescany. Zdjęcie: Marco Poderi
Dziś, niemal dwadzieścia lat później, jego danie serwowane jest nadal w niezmienionej formie nawet najznamienitszym gościom. Należąca do Bottury Osteria Francescana w Modenie dwukrotnie zajęła pierwsze miejsce w konkursie San Pellegrino World’s 50 Best Restaurants. Zaś jej szef i właściciel, wyróżniony tym odpowiednikiem Oscara w branży gastronomicznej, stał się ambasadorem konsorcjum.
Niewyczerpana kreatywność, a także ponadprzeciętna wrażliwość pchają jednak Botturę ku kolejnym projektom. A tych jest wiele w różnych obszarach. Oprócz wspomnianej słynnej restauracji Osteria Francescana kucharz posiada także odrestaurowaną i przerobioną na hotelik posiadłość Casa Maria Luigia na przedmieściach Modeny. To przedłużenie domu Bottury i jego żony Lary Gilmore, miejsce, w którym każdy gość jest traktowany jak przyjaciel domu, odwiedzający właścicieli, nie ich hotel.
Widok od strony ogrodu na Casa Maria Lugia. Zdjęcie: Stefano Scatà
Hotelik Casa Maria Luigia
Bez wątpienia sprzyja temu kameralność XVII-wiecznej rezydencji, ale najważniejsze są autentyczność i wielowątkowość pasji właścicieli.
Marzyłem, aby ludzie podróżujący po świecie, budzili się w naszym hotelu i od razu czuli, że są w Modenie. Chodziło mi o takie połączenie jakości i lokalności, które pozwoli wydobyć esencję tego miejsca. A zarazem da komfort i swobodę, które sam lubię, opowiada Massimo.
Goście Casa Maria Luigia zapraszani są do wspólnej, półotwartej kuchni. Na blacie, jak w domu, czekają na nich ciasteczka. Nie dziwi ekspres do kawy, ale ogromna, wypełniona po brzegi lodówka, w której można wyszukiwać systematycznie uzupełniane smakołyki, już tak. A jest w czym wybierać. To przygotowywane przez tamtejszych szefów minidzieła sztuki kulinarnej, oszronione butelki schłodzonego lambrusco, ulubione napoje gospodarzy oraz sezonowe owoce i świeże soki. Obfitość godna królów.
Jeden z saloników z fotelami „Barcelona” Miesa van der Rohe oraz pracą Carla Benvenuto (Bez tytułu, 2008. Zdjęcie: Stefano Scatà
Dla audiofilów podzielających gust Bottury urządzono pokój odsłuchowy w stylu klasycznej biblioteki – miejsce książek zajmują w nim jazzowe winyle rozmieszczone od podłogi aż po sufit na trzech ścianach. Obok: znakomity, dizajnerski sprzęt grający i dwa komfortowe fotele dla melomanów.
W drugiej części salonu znajduje się natomiast kąt literacki, uświetniony kolekcją butelek z całego świata – wszak udając się w gości, wypada przywieźć coś dobrego gospodarzom. W Casa Maria Luigia wszystkie takie podarki trafiają do barku, aby umilać wieczory kolejnym przybyszom.
Jadalnia z krzesłami „Cesca” projektu Marcela Breuera przy długim, wieloosobowym stole. Zdjęcie: Stefano Scatà
Kolekcja sztuki
Rzadko się spotyka miejsca, w których bogata i spójna kolekcja sztuki jest do dyspozycji gości. Tu ze sztuką obcuje się wszędzie: od pokoi przez wspólne salony po ogród. Są nawet miejsca, w których trudno oddzielić funkcje hotelowe od wystawienniczych. Połączenie w jednej przestrzeni siłowni, spa, baru oraz starych ferrari i ducati przeplatanych sztuką współczesną? Jak najbardziej, i wspaniale to działa. Miejsce otrzymało trafną nazwę Playground, bo jest rzeczywiście wymarzonym placem zabaw dla dorosłych. A o klasie zbiorów niech świadczy fakt, że wejścia strzeże figura strażnika autorstwa Duane’a Hansona, amerykańskiego mistrza hiperrealistycznej rzeźby. Pilnuje prac między innymi Damiena Hirsta, Ai Weiweia, Petera Halleya i Maurizia Cattelana.
Sernik dla leśnika Massimo Bottury. Zdjęcie: Lido Vannucchi
Restauracja Massimo Bottury
Na terenie posiadłości funkcjonuje restauracja, która w menu ma największe przeboje Osteria Francescana, takie jak „Chrupka część lasagne”, a także między innymi „Psychodeliczną cielęcinę” albo „Hołd dla Theloniousa Monka”.
Są tacy, którzy przyjeżdżają tu z końca świata, bo w Casa Maria Luigia o rezerwację łatwiej niż w Osterii. Trafić bingo – miejsce przy stoliku wieczorem i możliwość spędzenia nocy w posiadłości – mogą jednak tylko najwięksi szczęśliwcy. Aż szkoda jeść kolację, wiedząc, że za kilka godzin będzie na was czekało jedno z najlepszych śniadań świata, a w lodówce tymczasem co chwila pojawiać się będą kolejne przysmaki.
W 2015 roku zapoczątkował projekt Food For Soul, szukając nowych rozwiązań problemu marnowania jedzenia, chcąc także, a może przede wszystkim, przywracać godność wykluczonym. Z jednorazowego wydarzenia projekt rozrósł do dwunastu stałych miejsc, które dziś nazwa się refettori.
Do dalszego zwiedzania Casa Maria Luigia i poznawania niezwykłego świata Massimo Bottury zapraszamy z najnowszym numerem AD Polska. Tam ciąg dalszy historii Massimo.