Kupiła opuszczoną willę na południu Włoch. Z pomocą przyjaciółki stworzyła tu swój azyl

Otoczone oliwnym gajem opuszczone domostwo położone w Apulii, a więc na obcasie włoskiego buta, za sprawą architektki Franceski Neri Antonello ożyło na nowo. Stworzyła tu dla przyjaciółki miejsce, w którym odpoczywają oczy i myśli.

Kupiła opuszczoną willę na południu Włoch. Z pomocą przyjaciółki stworzyła tu swój azyl

Willa Antonii położona jest w malowniczej okolicy między brzegiem Adriatyku a rozciągającym się na pobliskim wzgórzu Ostuni. Zdjęcie: Simon Watson

Dom z potencjałem

Kupię ten dom, jeśli mi go urządzisz – powiedziała Antonia do Franceski, gdy po raz pierwszy ujrzała podupadłą posiadłość położoną między brzegiem Adriatyku a rozciągającym się na pobliskim wzgórzu Ostuni, zwanym Białym Miastem. Zabudowania zatopione w oliwnym gaju zdawały się antytezą z jednej strony domów bielonych wapnem, z drugiej – rozgrzanej plaży. Dawały cień i wytchnienie. – To przestrzenie na ludzką miarę.

Zrobiłam pierwszy szkic i natychmiast zdałam sobie sprawę, że oto mam przed oczami dwa harmonijnie dopełniające się budynki, dwupoziomową rezydencję i pensjonat z czterema sypialniami oraz wspaniałym ogrodem i basenem – wspomina Francesca Neri Antonello, projektantka, architektka i właścicielka studia FNA Concept. Dla Antonii Giacinti, założycielki mediolańskiego concept store’u „Antonia”, zaprojektowała już domek letniskowy w szwajcarskich Alpach.

ok

Wspólne dobieranie mebli i dodatków sprawiło Francesce Neri Antonello (siedząca) i Antonii Giacinti wiele radości. Zdjęcie: Simon Watson

Tu miała dla niej stworzyć nie tyle dom, co miejsce, w którym będzie można doświadczać pełni życia. Biel zabudowań górującego nad okolicą Ostuni – miasta, które kiedyś było własnością i oczkiem w głowie polskiej królowej Bony Sforzy – ostro się odcina od błękitu nieba i morza.

Tutejsi mieszkańcy bielą ściany domów od czasów średniowiecza. Miało to służyć rozjaśnieniu labiryntu wąskich uliczek i rażeniu wrogów odbitymi promieniami słońca, dziś jednak wiemy, że antyseptyczne właściwości gaszonego wapna ratowały ich przed zarazą. U stóp la Città Bianca, jak nazywają je Włosi, rozciąga się dziewicze wybrzeże – malownicze zatoczki, białe plaże, porośnięte śródziemnomorską roślinnością wydmy. Wszystko zalane blaskiem.

ok

Na zadaszonym strzechą z sorgo tarasie urządzono jadalnię. Przy kamiennym  stole stoją praktyczne składane krzesła „Venezia” marki Sedie Design, w leżakowej tkaninie w ceglaste pasy Zdjęcie: Simon Watson

Z szacunku do historii

Wchodząc do tego domu, zostawiamy za sobą oślepiające światło, tę zapierającą dech w piersiach biel w odcieniach wapna i kryształków soli.

Francesca Neri Antonello postanowiła przeciwstawić się tyranii Słońca i zanurzyć w historii apulijskiej rezydencji. Jej grube, pradawne mury wzniesiono z bloków wulkanicznego tufu – lekkiej i porowatej skały osadowej. Pozwalają schronić się przed upałem nawet w najgorętsze dni. Posadzki zaś to opus signinum – materiał, którego używali już starożytni Rzymianie. Potłuczone na drobne kawałki dachówki i inne ceramiczne odpady mieszano z zaprawą murarską, a potem ubijano.

ok

SOFA „CAMALEONDA”, projekt Maria Belliniego dla B& B Italia (1970), przyjechała tu z mediolańskiego domu Antonii. Skórzana tapicerka, na której czas odcisnął już swoje piętno, na tle szorstkiego, jakby omszałego, tynku prezentuje się  lepiej niż w wielkim mieście. Stolik kawowy to afrykańskie rękodzieło, a dywan z motywem gałązki oliwnej pochodzi z manufaktury Lyria, która się specjalizuje w wykonywanych tradycyjnymi metodami tkaninach. Zdjęcie: Simon Watson

ok

Choć domu nie opala się już drewnem, pieczołowicie odrestaurowano kominkowe wnęki i okapy, podobnie jak inne załomy grubych murów. W niszy pod oknem stoi wyplatany fotel z galerii Volumnia. Zdjęcie: Simon Watson

By podkreślić cienisty klimat domu, architektka nadała wnętrzu odcienie mchu, wyłaniających się spod spalonej ziemi korzeni drzew, spłowiałego na słońcu lnianego płótna, a także oliwek, bakłażana, szałwii i rozmarynu. Wszystkie te kolory uzyskano z naturalnych pigmentów.

Wyzwaniem było wykonanie renowacji budynków w taki sposób, by była ona niemal niezauważalna. Chropowate, zdać by się mogło, antyczne tynki kryją jednak wszystkie niezbędne dziś instalacje – od elektryczności po podtynkową armaturę. Obecność klimatyzacji zdradza tylko dyskretna szczelina w ścianie.

ok

W małej sypialni proste łóżko na betonowej podstawie. Materac i poduszki wykonano z wzorzystych tkanin, które Francesca Neri Antonello zaprojektowała dla marki Lyria – idealnie pasują do afrykańskich malowideł nad łóżkiem. Abażur zrobiono z wiklinowego kosza, jednego z tych, jakich się używa do zbierania oliwek. Zdjęcie: Simon Watson

Dolce vita po swojemu 

Choć dom i pensjonat są mocno osadzone w lokalnej tradycji, niepowtarzalny charakter nadają posiadłości inspiracje ze wszystkich niemal zakątków świata. Można powiedzieć, że kosmopolityczny eklektyzm Francesca ma w genach. Urodziła się w Limie. Jej matka jest Peruwianką o europejskich korzeniach, a ojciec – Włochem, który swego czasu wybrał się na wycieczkę do Ameryki Południowej. Przypadkowe spotkanie tych dwojga zapoczątkowało historię niczym z filmowego romansu.

Tak więc Francesca i jej brat od najmłodszych lat podróżowali pomiędzy dwoma kontynentami, a po przedwczesnej śmierci ojca w latach 70. rodzina przeprowadziła się do Włoch. Później matka związała się ze Szwajcarem, przenieśli się więc do Lugano, gdzie Francesca mieszka i pracuje do dziś. Studiowała jednak w Stanach Zjednoczonych, a zawodową karierę zaczynała w pracowni Alessandra Mendiniego. To on wprowadził ją w świat mediolańskiego dizajnu, nim w 2009 roku założyła własną pracownię – fna Concept.

ok

Trawertynowy stół w otwartej kuchni ma ponad sześć metrów długości. Lampy nad tak potężnym meblem również musiały być w rozmiarze XXL – wybrano więc niemal groteskowo przeskalowane zwisy marki ImperfettoLab. Z tradycyjnymi materiałami, jak kamień, drewno czy plecionkowe fronty szaf, kontrastują transparentne, bursztynowe  hokery „Charles” z rodziny „duchów” Philippe’a Starcka dla Kartella. W lustrze nad blatem odbija się z salonu witryna z siatkowymi drzwiami. Zdjęcie: Simon Watson

ok

Łukowe sklepienia z tufowych bloków w wielu miejscach pozostawiono nieotynkowane, by podkreślić surowość tradycyjnej śródziemnomorskiej architektury. Podobne wrażenie robi prosta betonowa wanna. Po kąpieli można przysiąść na bambusowym szezlongu z galerii Volumnia. Zdjęcie: Simon Watson

Symbolem tego życia w podróży, nieustannego przemieszczania się pomiędzy dwoma kontynentami i kulturami, jest huśtawka, którą Francesca zawiesiła w salonie. Bujając się na niej, można kontemplować rysującą się na tle nieba kubistyczną sylwetkę Ostuni albo, z drugiej strony, bezkres morza. Właśnie to niezwykłe położenie domu, jakby w połowie drogi między lądem a wodą, tak urzekło Antonię i Francescę.

ok

Z wejściowego holu kamienne schody prowadzą do pokoju kominkowego na piętrze. Różnicując odcienie ścian: od poszarzałych zieleni po beże i kremy, Francesca wydobyła niuanse kamiennej architektury, tworząc wrażenie wielu przenikających się planów. Zdjęcie: Simon Watson

Zapoczątkowana podczas renowacji domu w szwajcarskich Alpach relacja architektki i klientki przerodziła się w przyjaźń, gdy razem dobierały kolejne meble do apulijskiej rezydencji. Odkąd remont dobiegł końca, Antonia regularnie tu wpada, natychmiast zrzuca buty i boso stąpa po ogrodzie i oliwnym gaju. Rozkoszuje się podmuchami wiatru na skórze i ziemią pod stopami. Nie przeszkadzają jej naniesione do domu tysięczne ziarnka piasku. Zdają się wnikać w posadzkę. O tym właśnie Antonia marzyła – o domu bez granic, harmonijnie wpisanym we włoską prowincję. Miejscu, w którym choć z dala od Mediolanu, może żyć z całą intensywnością. I właśnie taki dom stworzyła dla niej Francesca.

Zobacz też: 


Czytaj więcej