Jego prace zna każdy, kto choć raz odwiedził Sopot. To Heinrich Dunkel wraz z Paulem Puchmüllerem zaprojektował Zakład Balneologiczny, stojący o krok od wejścia na molo, a samodzielnie – szereg znamiennych dla kurortu rezydencji, jak Willa Marszałka nad samym brzegiem morza, z wieżą strzelającą w niebo. Spod ręki słynnego budowniczego wyszedł też dom, w którym wakacyjną przystań stworzyli sobie Iwona i Andrzej, małżeństwo koneserów sztuki i dizajnu. O adaptację wnętrz jednego z trzech znajdujących się tu mieszkań zwrócili się do Agnieszki Kossowskiej.
– Bardzo lubię odzyskiwać przestrzeń, współpracować z tym, co zastaję w starych murach. Sopot jednak mnie onieśmielał. Tutaj, inaczej niż w mojej rodzinnej Warszawie, zachowało się tak wiele! Chciałam więc ocalić, poddać renowacji i wykorzystać wszystko, co możliwe, jednocześnie nawiązać wyraźne relacje między wnętrzem a architekturą budynku. A przy tym wszystkim zbudować przestrzeń nową, żywą, a nie muzealną – mówi architektka.
Niezbędny był kompleksowy remont. Objął m.in. wzmocnienia konstrukcyjne, wyciszanie stropów, renowację zabytkowych drzwi, okien, plafonów, a nawet grzejników. Te prace – prowadzone z szacunkiem dla historycznej materii, choć zarazem bardzo intensywne – wymagały wielkich nakładów sił i środków. Efekt był ich wart.
AMFILADA zaczyna się jadalnią, w której stanęły meble upolowane na aukcjach. Orzechowy stół francuskiej marki Baumann z lat 70. xx wieku otoczyły młodsze o dekadę krzesła „Zeta” projektu Martina Haksteena (Harvink). Na blacie obiekty ceramiczne Malwiny Konopackiej, wyżej żaluzjowe lampy Santa Cole. Zdjęcie: ONI STUDIO.
LUSTRO „ELO” w ceramicznej ramie jest dziełem Magdy Jurek (Pani Jurek). Zdjęcie: ONI STUDIO.
ZABYTKOWE drzwi wejściowe i grzejnik po renowacji służą jak nowe. Do czasu powstania willi nawiązują płytki z motywem plecionki (Winckelmans). Zdjęcie: ONI STUDIO.
DETAL orzechowej boazerii architektka zaczerpnęła z historycznego wystroju klatki schodowej. W niszy zawisło płótno Łukasza Stokłosy „Kensington Palace”, flankowane przez kinkiety projektu Alvara Aalto dla jego marki Artek. Zdjęcie: ONI STUDIO.
Nieuchwytne zmiany
Mieszkanie dziś tego nie zdradza, ale dostosowanie go do potrzeb nowych właścicieli wymagało znacznych przesunięć w układzie pomieszczeń. – Pierwotnie na 100 metrach kwadratowych znajdowały się trzy pokoje w amfiladzie, mała kuchnia i maleńka łazienka. Zależało nam na zachowaniu amfiladowego układu pomieszczeń, lecz z uwzględnieniem współczesnych standardów dotyczących wygody. Z metrażu sypialni wygospodarowałam nową kuchnię, miejsce starej zajęła jedna z dwóch łazienek – relacjonuje Kossowska. Zmiany są tym trudniejsze do uchwycenia, że aranżacja wykorzystuje rozmaite odmiany modernizmu, od secesji wiedeńskiej w oryginalnej stolarce, przez Bauhaus i dekady powojenne, aż po współczesność. Przewijają się tu też motywy zaczerpnięte z architektury budynku. Przykładem – dyskretny ornament w zagłówku łóżka oraz w gabinetowej boazerii, wysnuty z dekoracji klatki schodowej. Całość, choć eklektyczna, jest więc zarazem spójna.
Duch współpracy
Styl mieszkania ma w sobie dozę przyjaznej powściągliwości, wyczuwa się w nim estetykę zakorzenioną w duchu protestanckiego pragmatyzmu i harmonię między wyrafinowaną prostotą a najwyższą jakością rzemieślniczego wykonania. Każdy przedmiot ma tu wymiar użytkowy, a nadmiar byłby źle widziany. O inspiracjach niderlandzkich, o krok od Gdańska nieprzypadkowych, wspomina Kossowska. Pod koniec xix wieku portowe miasto eksponowało swoje hanzeatyckie tradycje. Wystarczy spojrzeć na gmachy publiczne wznoszone w duchu renesansu niderlandzkiego. Sopot zaś, do którego dotarła już wtedy linia kolejowa, pełnił dla gdańszczan funkcję letniskową, czekały tu na nich zakłady kąpielowe i uzdrowiska.
W mieszkaniu obok kolekcjonerskiego wzornictwa z Belgii, Francji, Niemiec, wytropionego w zagranicznych serwisach aukcyjnych, mamy też przedmioty rodzime, jak ceramika Magdy Jurek i Malwiny Konopackiej, „muzealne” meble Romana Modzelewskiego i Mariana Sigmunda. Wiele pięknych obiektów artystycznych i rzemieślniczych oraz szereg pomysłów, wniosła do tego projektu właścicielka. – Pani Iwona to osoba o wyrobionym guście estetycznym i dużej wiedzy projektowej, współpracowałyśmy więc naprawdę ściśle, inspirując się wzajemnie – potwierdza Kossowska. Harmonijna, twórcza relacja przerodziła się w przyjaźń, wkrótce ujrzą światło dzienne kolejne jej efekty. Wypatrujemy ich niecierpliwie.
NATURALNE ŚWIATŁO wpada do kuchni z jadalni i z przedpokoju. W holu jego źródłem jest świetlik w ścianie klatki schodowej, widoczny na lewo od fotografii Dariusza Jasaka. Zdjęcie: ONI STUDIO.
ORZECHOWY KONTUR szafek kuchennych oraz zagłębiona czarna bordiura frontów – proste z pozoru detale okazały się wyzwaniem wykonawczym, jednak wartym zachodu. Po kubki „Ucho” Malwiny Konopackiej można sięgnąć rano wprost od drzwi sypialni. Zdjęcie: ONI STUDIO.
ORNAMENTOWANY KALORYFER jest cennym oryginałem. Obok niego fotel „rm-58” Romana Modzelewskiego, wyżej kompozycja ceramiczna „Pola” nr 22 (Pani Jurek). Zdjęcie: ONI STUDIO.
LAMPA Z ODBŁYŚNIKIEM marki Santa & Cole oświetla mozaikę w szachownicę (Winckelmans) i reliefowe kafle (Mutina). W lustrze widać zwis „trn d1” od Pani Jurek. Zdjęcie: ONI STUDIO.
Zobacz także:
Dwupiętrowy apartament z windą. Moc subtelnego luksusu i ponadczasowych materiałów
Na randce z Pandorą – mieszkanie we wrocławskiej kamienicy
Tu czas płynie wolniej, bez ekranów. Aranżacja rodzinnego domku za miastem