Największa wystawa projektowa w Północnej Europie
Dutch Design Week (DDW) nie jest łatwy; nie polega na przechadzaniu się wśród stoisk i podziwianiu obiektów, których główną rolą jest wywołanie entuzjazmu konsumenta i chęci natychmiastowego ich posiadania. To wydarzenie wymaga od gości wysiłku, pewnej pracy intelektualnej i uważnego pochylania się nad kolejnymi punktami programu. Zatrzymania się i uważnego wgłębienia się w treść. Samodzielnie trzeba skomponować sobie trasę, wiodącą przez punkty rozsypane po całej mapie Eindhoven; niewielkiego, przemysłowego miasta, powszechnie kojarzonego z koncernem Philips, zaś w świecie designu – ze znakomitą uczelnią, w której kształciło się wielu, naprawdę wielu projektantów, odnoszących międzynarodowe sukcesy. Co więcej, to także mekka tych, którzy chcą wiedzieć, co w trawie piszczy i w październiku każdego roku przybywają tłumnie na Dutch Design Week. Przez kilka jesiennych dni Eindhoven przypomina wielką planszę z ruchomymi pionkami lub plac do gier zespołowych. Uczestnicy tych igrzysk, uzbrojeni w aplikacje oraz mapy, eksplorują miasto, poszukując najciekawszych dla nich wystaw, biorą udział w zorganizowanych wycieczkach i dyskusjach, odwiedzają pracownie projektantów, wchodzą do obiektów i na tereny na co dzień zamknięte dla publiczności.
By zobaczyć wszystkie atrakcje podczas DDW trzeba pochodzić po całym mieście. Tegoroczne wydarzenie prezentowało prace ponad 2600 projektantów w 110 lokalizacjach w całym mieście. Zdjęcie: Max Kneefel
Design, który zmienia świat
Tegoroczne wydarzenie prezentowało prace ponad 2600 projektantów w 110 lokalizacjach w całym mieście. A te są rozrzucone w ośmiu dystryktach: Strijp T+R, Strijp-S, Sectie-C, Canal, Centre, West, Woensel, Hallenweg i Station. To właśnie tam można poznać najnowsze koncepcje i kierunki, spojrzeć w przyszłość, spotkać studentów, debiutantów, ale i uznane nazwiska. Tam można dowiedzieć się, jakie problemy są lub niedługo będą najbardziej palące i jakie rozwiązania są proponowane. Tam też przedstawiane są wyniki prac w laboratoriach i pracowniach inżynieryjnych oraz następuje pierwsza konfrontacja z użytkownikiem/odbiorcą niejednego przełomowego projektu lub dopiero prototypu. A propos nowych koncepcji, zmianie uległ jeden ze stałych elementów Dutch Design Week. Każdego roku bowiem wyznaczano dwóch lub trzech ambasadorów tego wydarzenia, ale w tej edycji pojawił się nowy format. Do długofalowej współpracy wybrano międzynarodowych projektantów, „pionierów w swojej dziedzinie”, by pełnili rolę „przewodników”, czyli wskazywali kierunek, aktywnie dzielili się wiedzą i doświadczeniem, stanowiąc „punkty orientacyjne w burzliwym świecie designu dla innych projektantów, partnerów i gości DDW”. A owymi „beaconami” (jak brzmi oficjalny tytuł) zostali Stefan Diez, Yinka Ilori oraz studio projektowania społecznego Muzus, czyli Sanne i Neele Kistemaker.
DDW koncentruje się na projektowaniu przyszłości i przyszłości designu. Głównym celem jest pokazanie, jak projektanci z całego świata kształtują pozytywną przyszłość oraz wzmocnienie pozycji i znaczenia holenderskich projektantów. Zdjęcie: Max Kneefel
Kreatywna refleksja nad przyszłością świata
Z tym nowym podejściem wiąże się hasło tegorocznej edycji – „Picture This” – które ma skłonić do refleksji i wyobrażenia sobie, jaki świat zobaczymy za 20, 50, 100 lat, jeśli będziemy żyć tak, jak teraz. To pilne wezwanie, by stawić czoło takiemu scenariuszowi przyszłości i odwrócić bieg wydarzeń. Niezbędnym tego aspektem jest zaangażowanie projektantów, z ich nowymi torami myślenia i wyjątkowymi umiejętnościami, by to zwizualizować – podkreślają organizatorzy. Motto „Picture This” ma więc poruszyć i zachęcić do zmian. Czy to się w tym roku udało? W jakimś stopniu na pewno tak, pojawiło się sporo nowych pomysłów, ale jednocześnie mocno pobrzmiewają znane już od dłuższego nuty „do” i „re”; melodia oparta na robieniu (do) powtórzeń (re): recycle (ponowne przetworzenie), reuse (ponowne użycie) czy rethink (ponowne przemyślenie). Ale to dobrze, bo oznacza, że odpowiedzialne podejście – rewizja, refleksja i związana z tym rewolucja – już na stałe wbiło się w krajobraz współczesnego, zrównoważonego projektowania w starciu z kryzysem klimatycznym i rozbuchanym konsumpcjonizmem.
Dutch Design Week (DDW) odbywa się co roku w Eindhoven. Największe wydarzenie poświęcone wzornictwu w Europie Północnej, na którym ponad 2 600 projektantów prezentuje swoje prace i pomysły dla 350 000 gości z kraju i zagranicy. Zdjęcie: Cleo Goossens
Świadome podejście do designu
Projektanci, a szczególnie ich najmłodsze pokolenie, bardzo świadomie przewidują skutki swoich decyzji. I właśnie wystawy absolwentów akademii projektowania zawsze należą do najciekawszym punktów programu DDW. Główna to projekty dyplomowe Design Academy Eindhoven. Ciekawe, że w tym roku – niczym wychodząc z bańki akademickich teorii oraz idealizmu, a rzucając się w paszczę lwa – ów pokaz zorganizowano w centrum handlowym Heuvel Galerie. Publiczność obejrzała ponad 200 prac, z których wiele przyciągnęło uwagę. Przykład? Meble wyglądające jakby były wykonane z marmuru, a w rzeczywistości – ze starych książek, przemielonych i sklejonych organicznym klejem (proj. Willem Zwiers). Albo praca Adama Bialka – poświęcony Słońcu totem z biomateriału ze skrystalizowanych żółtek jaj. Emanuje pięknym, ciepłym kolorem, a po zakopaniu ulega całkowitej biodegradacji, jednocześnie nawożąc ziemię. Lub – skoro w Eindhoven tak mocno patrzy się w przyszłość – buty do chodzenia po Marsie (proj. Nolan Le Goff), obciążone tak, by równoważyć znacznie niższe przyciąganie grawitacyjne Czerwonej Planety, dzięki czemu wysiłek astronautów jest porównywalny do tego na Ziemi. Kolejna wystawa studencka – w Klogebouw, dawnej fabryce Philipsa i centralnym budynku wystawienniczym DDW. „Class of 23” to prace dyplomowe z różnych holenderskich i międzynarodowych akademii projektowania; od ponadkulturowej urny pogrzebowej częściowo z wosku, przez ubranie dla pielęgniarek geriatrycznych, meble do sensualnej degustacji wina w Prowansji, koncepcję usuwania kosmicznych śmieci powstałych wskutek zderzenia satelitów, po przedmioty mające pomóc w życiu po wybuchu nuklearnym i projekt badający możliwości sztucznej inteligencji w tworzeniu obiektów genderfluid. I tak dalej, i tak dalej...
Podczas wydarzenia prezentowane są wszystkie możliwe dziedziny i aspekty designu, jednak szczególny nacisk kładzie się na innowacje. Meble do sensualnej degustacji wina. Zdjęcie: Max Kneefel
Wszystkie 110 lokalizacji Dutch Design Week to fascynująca podróż i niezliczone projekty. Trudno wybrać „najlepsze”, ale na pewno można stworzyć własną listę najciekawszych. Mogą się na niej znaleźć: „Solarne uszy” („Solar Ears”) do słuchania energii słonecznej – dźwięki zmieniają się wraz jej natężeniem; rękawy do dotykania się na odległość, które koją emocje i uspokajają oddech („Spiritus Ludi”); zaprojektowane przez sztuczną inteligencję krzesło (Juul van den Heuvel). Ale tworzenie przyszłego świata to też konkretne rozwiązania budowlane, jak cegły z uprzednio oczyszczonej gleby zatrutej chemikaliami przemysłowymi (Emy Bensdorp „Claybens”). Podobnie – cegły z odpadów ceramicznych „YiBrick”. A wystawa „Possible Landscapes” (Biobased Creations) pokaże budownictwo cyrkularne i przenośne domy modułowe na palach, by jak najmniej ingerować w otoczenie. Miejsce, gdzie postawiono owe „Możliwe krajobrazy”, to Ketelhuisplein – wielki plac, największe miejsce wystawowe na DDW, o chyba największym skupieniu wydarzeń na metr kwadratowy, w samym sercu festiwalu. Prawdopodobnie dlatego tu zdecydowała się przyjechać z nieformalną wizytą holenderska królowa Maxima, która bez widocznej asysty groźnych ochroniarzy odwiedzała kolejne ekspozycje, rozmawiając z projektantami i prawie wtapiając się w tłum. Oczywiście nie dosłownie, ale na tyle skutecznie, że jej... nie zauważyłam. Minęła dłuższa chwila, gdy zorientowałam się, że nagłe zagęszczenie fotografów oraz zwiedzających grupową wystawę „Drivers of Change” było spowodowane przejściem królowej, a kobieta, która zasłania mi projektantkę ekologicznego pawilonu BRIC i moim zdaniem zbyt długo z nią rozmawia, to właśnie Jej Wysokość (nawiasem mówiąc, królowa Maxima rzeczywiście jest wysoka).
Królowa Maxima w Klokgebouw. Zdjęcie: Max Kneefel
Dialog pomiędzy projektantem a odbiorcą
A propos spotkań z projektantami: Dutch Design Week daje naprawdę wiele okazji, by ich odwiedzić w miejscu pracy, poznać ich bliżej, porozmawiać, zadać pytanie, być świadkiem premierowych prezentacji. Bo kiedy, jak nie teraz, Piet Hein Eek otworzy swoje studio i fabrykę, prezentując nowe, oparte na gospodarce cyrkularnej kolekcje wschodzących marek i twórców? I kiedy, jak nie teraz, uznany projektancki duet Kiki & Joost (Kiki van Eijk and Joost van Bleiswijk) pokaże wnętrze warsztatu w starym budynku nad kanałem? A tam – wystawa „Perpetuum Mobile”, z obiektami stworzonymi specjalnie na DDW 2023, uosabiająca ducha tego bardzo twórczego miejsca. Jak sami wyjaśniają: „Perpetuum mobile to hipotetyczne urządzenie, które generuje ciągły ruch bez zewnętrznego źródła energii. W przenośni symbolizuje ciągłą inspirację i kreatywność. Warsztat Kiki & Joost działa z precyzją znakomicie dostrojonej maszyny”. Podobne opowieści o projektowaniu można w Eindhoven snuć bez końca, przemierzając kolejne zakątki tego holenderskiego miasta. I uświadamiając sobie, że miał rację Paul Rand, twierdząc: „Wszystko jest designem”.
Wystawa zrównoważonej produkcji mebli Future Factory Furniture. Zdjęcie: Almicheal Fraay
Ketelhuisplein – wielki plac, największe miejsce wystawowe na DDW, o chyba największym skupieniu wydarzeń na metr kwadratowy, w samym sercu festiwalu. Zdjęcie: Max Kneefel