Był rok 2006, gdy na nowojorskiej NoLicie w północnej części Manhattanu otwierała się pierwsza butikowa perfumeria Le Labo. Jej twórcy, Fabrice Penot i Eddie Roschi, doświadczeni menedżerowie z branży, chcieli zrewolucjonizować rynek dzięki „marce zapachowej z duszą”. Pierwszy jest Szwajcarem, drugi Francuzem. Poznali się, pracując dla L’Oréal, ale po latach uznali, że chcą działać inaczej niż większość wielkich domów perfumiarskich. Wcielać w życie zasady no gender i cruelty-free, bo – jak twierdzą – „bardziej humanitarne jest testowanie kosmetyków na nowojorczykach niż na zwierzętach”.
Dom na rzucie litery „V” położony jest na osi wschód–zachód. Od południa wielkimi przeszkleniami
otwiera się na łąki i gaje oliwne. Od północy zamyka się przed otoczeniem betonową ścianą długości 47 metrów i wysokości 3,5 metra. Zdjęcie: Francisco Nogueira
W swoim manifeście napisali, że „przyszłość dóbr luksusowych opierać się będzie na rzemiośle” i „trzeba odłożyć na bok nowoczesne urządzenia, by więcej czasu poświęcać na wąchanie róż”. Temu podejściu Eddie Roschi pozostaje wierny w każdym aspekcie życia, od codziennych czynności po budowę rodzinnego domu w portugalskiej prowincji Alentejo, około czterdziestu kilometrów od modnego nadmorskiego kurortu Comporta.
Do wykończenia wykorzystano drewno pozyskiwane w sposób zrównoważony. Dostarczyła je norweska firma Kebony. Takie same impregnowane sosnowe deski pojawiają się na elewacjach i we wnętrzu. Wykonano z nich zabudowę meblową i okładziny ścian. Na tarasie fotel z serii „Float” projektu Paoli Lenti. Zdjęcie: Francisco Nogueira
W jadalni stanął stół według autorskiego projektu Flores Textile Studio z krzesłami Ferdinanda Kramera dla marki e15. Powyżej lampa z trawertynu („Lipari” marki Garnier et Linker), a w głębi kredens ze stalową ramą i tapiserią na drzwiach, wykonany w pobliskiej wiosce Arraiolos. Zdjęcie: Francisco Nogueira
Miejsce pod budowę domu wybrano tak, aby zapewniało najlepszy kontakt z otoczeniem i pozwoliło zachować rosnące na działce drzewa. Na działce, do której można dotrzeć po dziesięciu minutach jazdy polną drogą, lokalny architekt Gonçalo Bonniz zrealizował dla Roschiego racjonalistyczną willę z betonu i bejcowanego na ciemny odcień drewna. Wykorzystane materiały z jednej strony miały nawiązywać kolorystycznie do otoczenia, zwłaszcza występujących tu powszechnie szarobrązowych skał, z drugiej, musiały być odporne na zmienne warunki atmosferyczne panujące w trudnym, kontynentalno-morskim klimacie Alentejo. Dzięki specjalnej impregnacji sosnowe deski można było wykorzystać na zewnątrz i wewnątrz domu.
Część dzienną przed przegrzaniem chroni pięciometrowe betonowe nadwieszenie. Zdjęcie: Francisco Nogueira
Dom szeroko otwiera się na krajobraz Alentejo. W centralnej części znalazło się trzydziestopięciometrowe okno, osłonięte przed silnym słońcem przez pięciometrowy betonowy nawis.
Rozłożysta, parterowa bryła o powierzchni blisko 500 metrów kwadratowych wielkimi przeszkleniami otwiera się na ascetyczny, pagórkowaty krajobraz poprzecinany rozległymi połaciami gajów oliwnych oraz na miejsce, gdzie Eddie uprawia swój permakulturowy ogród.
Z lotu ptaka budynek przypomina bumerang: w centrum na 170 metrach rozplanowano strefę dzienną z salonem, kuchnią i jadalnią, podczas gdy w dwóch bocznych skrzydłach znalazło się sześć sypialni oraz łazienki.
Prywatna część domu znajduje się w bocznych skrzydłach, na wschodzie i zachodzie. Tu zlokalizowano między innymi sypialnie i łazienki. Z pomieszczeń roztacza się widok na gaje oliwne Alentejo. Zdjęcie: Francisco Nogueira
We wnętrzu dominują te same materiały co na zewnątrz: surowy beton i naturalne drewno. – Od początku starałyśmy się stworzyć przestrzeń silnie zintegrowaną z otoczeniem – tłumaczy Valentina Pilia, która wraz z Emmą Pucci prowadzi w Lizbonie Flores Textile Studio i była odpowiedzialna za projekt aranżacji. – Eddie chciał, żeby było wygodnie. Oczekiwał ciepłego, przyjaznego wnętrza. Jednocześnie szukał wręcz klasztornej atmosfery z dyskretnie wprowadzonymi japońskimi akcentami – dodaje.
Dom wyposażono między innymi w meble vintage kupione w portugalskich i zagranicznych sklepach. Tu stare drewniane krzesło z lizbońskiej galerii Bessa Pereira. Zdjęcie: Francisco Nogueira
Usytuowana w centrum domu kuchnia z wykonaną na zamówienie drewnianą zabudową. Nad wyspą lampy „Lenticchia” z dmuchanego szkła zaprojektowane przez Petera Zumthora dla Viabizzuno, obok krzesła barowe autorstwa Vica Magistrettiego z lat 60. XX wieku. Zdjęcie: Francisco Nogueira
Projektantki zaproponowały minimalistyczny wystrój z udziałem współczesnych mebli, sygnowanych między innymi przez Noé Duchaufoura-Lawrance’a czy Studio Mumbai, ale też klasyków kupionych w portugalskich i zagranicznych galeriach. – Wyzwaniem było dla nas wykorzystanie lokalnych materiałów i rękodzieła, tyle że w indywidualnym, minimalistycznym stylu: wyeliminowanie zbędnych rzeczy, aby powrócić do istoty, doskonalenie formy, żeby wydobyć esencję – dodaje Emma Pucci. Czyli właśnie to, co robi doświadczony perfumiarz, tworząc ikoniczny zapach.
Na terenie posiadłości Roschi organizuje zajęcia z jogi i medytacji. Pasjonuje się też permakulturą.
Wokół domu posadził już blisko tysiąc drzew rodzimych gatunków, w tym figowców. U stóp wzgórza, na którym stanął budynek, urządzono basen. Leżaki są dziełem szwedzkiej firmy Skargaarden. Zdjęcie: Francisco Nogueira
Na pierwszym planie sofa projektu Pierre’a Augustina Rose’a i meble vintage: stolik kawowy z galerii Bessa Pereira i fotele z Barracuda Interiors. Na ścianie po prawej obraz Nicolasa Lefeuvre’a (Galerie Jean-François Cazeau, Paryż). Zdjęcie: Francisco Nogueira
Zobacz także inne domy, w których widok gra główną rolę:
- Dom jak pomost pomiędzy człowiekiem a przyrodą
- Pejzaż bardzo prywatny: nowoczesna rezydencja na południu Polski
- Dom z klimatem nieustających wakacji. Tu wszystko zaprasza do relaksu i odpoczynku
- Resortowa atmosfera i doświadczenie zen. Dom z basenem wywołującym efekt nieskończonej krawędzi