Dom na roztoczańskiej wsi. Ciepło bije z naturalnych materiałów i wyeksponowanych reliktów historii miejsca

Michał równo dzieli czas między Warszawę a roztoczańską wieś. Ale to w rodzinnych stronach udaje mu się żyć i pracować we właściwym tempie. Pracownia NOKE Architects zaprojektowała dla niego dom, adaptując i rozbudowując istniejącą stajnię. Wykorzystała lokalny kamień rozbiórkowy i intrygujące artefakty.

Zdjęcia stylizacja: Ania Witko, Ola Gara, zdjęcia: Piotr Maciaszek
Dom na roztoczańskiej wsi. Ciepło bije z naturalnych materiałów i wyeksponowanych reliktów historii miejsca

Dawną stajnię architekci zmienili w piękny nowoczesny dom z duszą. Zdjęcie: Piotr Maciaszek

Dom w dawnej stajni

Właścicielowi domu zamarzyło się dzielić czas między mieszkaniem w Warszawie a wiejskim domem w rodzinnych stronach, w Paarach na Roztoczu.

Znam tę wieś z dzieciństwa. Siedlisko należało do sąsiadów moich dziadków – opowiada Michał. Nieruchomość miała typowy dla okolicy układ. Przy drodze dom, w głębi budynki dla żywego inwentarza, z tyłu drewniana stodoła – a za nią wstążka 2,5-hektarowego pola. Opuszczone w latach 80. XX wieku gospodarstwo stopniowo niszczało. Gdy więc nowy właściciel przystąpił do działania, do remontu nadawała się już tylko 40-metrowa stajnia.

O projekt zwrócił się do warszawskiej pracowni NOKE Architects. I szybko otworzyły się nowe perspektywy.

Wizja lokalna przyniosła prawdziwy zwrot akcji – wspomina architekt Karol Pasternak. – Po rozbiórce domu na działce zostały stosy jasnego wapienia roztoczańskiego, lokalnego budulca o wielkim uroku. Ten kamień podsunął nam pomysł na rozbudowę – dodaje. – Zawsze, gdy to możliwe, dajemy nowe życie zastanym strukturom, a w projekcie czerpiemy z tradycji budowlanej regionu. Tu naszym celem stało się przedstawienie w nowym wydaniu typowych dla tej wsi materiałów, takich jak tynk mineralny, kamień czy drewno – zaznacza z kolei architekt Piotr Maciaszek.

Dom na Roztoczu w dawnej stajni

Przebudowaną starą stajnię z dobudówką spina spektakularny szklany łącznik. Zdjęcie: Piotr Maciaszek

Metamorfoza autorstwa NOKE Architects

Połączenie elementów dawnych i współczesnych najwyraźniej widać w zestawieniu starej stajni z nową kubiczną formą, która (wsparta na czterech dyskretnych filarach) wydaje się unosić w powietrzu. Dawna stajnia mieści strefę wypoczynkową, kubik – prywatną.

Własną tożsamość mają też okiennice wykonane z desek z rozebranej stodoły. Na swe miejsca wróciły po konserwacji okienka w żeliwnych ramkach oraz żelazne okucia drzwi. Wyjątkowe walory ma odsłonięty strop starej stajni.

Zwraca na niego uwagę każdy, kto tu wchodzi – uśmiecha się Michał. – Można w nim dostrzec zbrojenie i liczne artefakty, choćby stare haki do lamp, a nawet zatopiony w betonie garnek. W doskonałym miejscu, bo w strefie kuchni – podkreśla.

Dom w starej stajni

Rozbiórkowy wapień, drewno ze starej stodoły, pordzewiałe żelazo w okuciach drzwi, czyli typowe dla okolicy materiały, jednak wyróżniają dom w krajobrazie. Teraz dawna stajnia mieści strefę wypoczynkową, kubik – prywatną. Zdjęcie: Piotr Maciaszek

Pieczołowitość, z jaką architekci z NOKE odnosili się do wszelkich śladów przeszłości, ma dla gospodarza wyjątkowe znaczenie. Na tych terenach żyli niezamożni ludzie, więc to też jest skromny budynek, ale cenię jego autentyzm – podkreśla. Lubię też szklany łącznik. Symbolicznie i praktycznie spaja historyczną część z nową, pełną ascezy, ale zaznacza granice obu tych stref. Cenię też wielkie okna, zwłaszcza to w salonie, na całą ścianę. Gdy jest otwarte, krajobraz wprost wlewa się do wnętrza. Bardzo podobają mi się proste meble, które obaj architekci rysowali w Warszawie, a wykonał lokalny stolarz – mówi Michał.

Dom ze starej stajni

Strop stajni został tylko oczyszczony. Ściany pokrył tynk, podłogę – deski ze starej stodoły. Meble według projektu NOKE wykonał lokalny stolarz. Czarno-biała praca na ławce – Grzegorz Worpus. Wazon – Grôpk. Zdjęcie: Piotr Maciaszek

Nowoczesny dom w starej stajni

Stolarz chętnie przyjął estetykę NOKE, innym wykonawcom przyszło to z trudem.

Nieraz słyszałem „nikt tak nie robi”, ale naciskałem na realizację zgodną z projektem. Obserwowałem, jak z biegiem czasu początkowa rezerwa topnieje. Dziś moi fachowcy patrzą na dom ze zrozumieniem, a nawet z uznaniem – podkreśla właściciel.

Z uroków domu w Paarach korzysta przez cały rok. Mimo niewielkiego metrażu nie brakuje tu przestrzeni także dla jego przyjaciół. Horyzont jest jednak szerszy. – Wierzymy, że nasza realizacja zainspiruje kolejne inwestycje w okolicy, pomoże rozwijać nowoczesne budownictwo w łączności z tradycją – mówi Piotr Maciaszek. To podejście przysłużyłoby się nie tylko Roztoczu.

Więcej czytaj w najnowszym numerze AD Polska.


Czytaj więcej