Alex Vervoordt przyjazny i stonowany jak jego wnętrza
Przez całe moje życie znano mnie jako marszanda, projektanta, eksperta w kwestiach estetyki, antykwariusza, architekta i kuratora. A ja, szczerze mówiąc, nie lubię szufladkowania. Moim zadaniem jest usuwanie elementów zbędnych i odkrywanie istoty rzeczy – mówi o sobie Axel Vervoordt.
Bardzo symboliczna wobec tych słów jest instalacja, dla której Belg przeznaczył osobny budynek w stworzonym przez siebie kompleksie Kanaal w Wijnegem pod Antwerpią. Gigantyczna kopuła autorstwa brytyjskiego rzeźbiarza Anisha Kapoora – „At the Edge of the World” („Na skraju świata”) – zajmuje całe pomieszczenie. W ciszy obejmuje i pochłania każdego, kto znajdzie się w jej zasięgu. Oferuje doświadczenie wręcz mistyczne – wszechogarniającej pustki, która nie jest pustką, a niekończącą się przestrzenią. Axel Vervoordt podkreśla, że sztuka jest nieodłącznym elementem życia, a dla niego także „mistrzynią i najwierniejszą przewodniczką.
Według jej wskazówek komponuje wnętrza, szukając harmonii między obiektami odległymi kulturowo, czasowo i geograficznie, eksponując bliskość natury, szczerość materiałów, piękno niedoskonałości, opisywane wywodzącym się z filozofii zen japońskim pojęciem wabi. Interesuje go „koncepcja pustki, świętej geometrii i powiązań między Wschodem a Zachodem”. Uważa, że dzięki przemieszaniu przedmiotów z różnych epok powstaje atmosfera ponadczasowości.
Wielka sztuka jest ponadczasowa. Inspiruje mnie dialog między obiektami; zupełnie jakby były one ludźmi, którzy dzielą się swoją historią.
Takie zestawienia uczą, że możemy czerpać wiedzę z każdego momentu w historii. Sztuka ma zdolność przepowiadania przyszłości. Każdy element naszej kolekcji ma w sobie coś, co nazywam odwiecznie współczesnym – stwierdza Axel Vervoordt.
Portret: dzięki uprzejmości Axela Vervoordta
Kompleks Kanaal w XIX-wiecznej destylarni ginu
Miejsce w niezwykły sposób łączy sztukę, historię i życie codzienne. Oprócz pomieszczeń galerii, rozlokowanych w kilku osobnych budynkach, są tu biura, pracownie artystyczne i apartamenty. Ponieważ część mieszkań urządzono w gigantycznych silosach zbożowych, niektóre nie mają ani jednej płaskiej ściany. Prace nad renowacją Kanaal – zabudowań i terenu wokół nich – trwały blisko dwadzieścia lat (1998–2017). Założenie było jasne: dodajemy kilka budynków, ale zachowujemy historyczne cechy miejsca. Przerabiamy tylko to, co naprawdę konieczne, zostawiając jak najwięcej z oryginalnych konstrukcji.
Sala Karnak w kompleksie Kanaal przypomina egipski hypostyl, salę wysokich kolumn. Tysiącletnie figury Buddy z królestwa Dwarawati patrzą na prace współczesnego meksykańskiego artysty Bosco Sodiego. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Axela Vervoordta
Pozbawioną samochodów przestrzeń zaprojektowano jako ogród w duchu japońskim, przez który wije się ścieżka, pozwalająca odkrywać kolejne niespodzianki. Taki spacer wymaga skupienia, sprzyjają mu cisza oraz surowa architektura zatopiona w zieleni. Kontemplacja, medytacja i równowaga to tutaj słowa klucze. Każda część galerii wygląda inaczej, ma odmienne światło, gości wystawę stałą lub czasową. Szukanie ich na terenie Kanaal to jak podróż przez różne światy. Nawet wejście do galerii umieszczone w załomie fasady trzeba samemu odnaleźć.
Zamkowy pokój wabi, w którym „albo się milczy, albo rozmawia wyłącznie o rzeczach istotnych”. Zdjęcie: Laziz Hamani
Pierwsza hala, tzw. Galeria Eschera, znajduje się w dawnej destylarni ginu – śladem po wielkich alembikach są otwory w suficie. Widać przez nie obydwa poziomy pomieszczenia ze skomplikowanym układem belek stropowych, filarów, schodów, podestów i przejść. Przywodzi to na myśl „Carceri d’invenzione” – fantastyczne wizje więzień – Piranesiego albo właśnie graficzne przedstawienia niemożliwej architektury Holendra M.C. Eschera. Nierealność potęguje stojąca w samym centrum monumentalna rzeźba „Nordhorn” autorstwa Duńczyka Pera Kirkeby’ego. To połączone ceglane cylindry, do których można wejść. Tworzą wspaniały kontrapunkt dla dynamicznej, industrialnej przestrzeni wokół.
Stodoła w stylu wabi we Flandrii, projekt Axel Vervoordt. Duch tego pomieszczenia nie jest ani stary, ani nowy. Jest uniwersalny. Zdjęcie: Laziz Hamani
I właśnie w tym surrealistycznym miejscu, wewnątrz rzeźby, poznałam Axela Vervoordta. Przywitał mnie z delikatnym uśmiechem. Jego sposób bycia był taki jak jego wnętrza – spokojny i elegancki, stonowany, ale przyjazny. Oprowadził mnie po Galerii Eschera, opowiadając o koncepcji umieszczenia tutaj tej właśnie rzeźby, i zaprosił do poznania kolejnych stref kompleksu. Największe wrażenie zrobiła na mnie przestrzeń Henro and Ma-ka, zbudowana według zasad złotego podziału, całkowicie zatopiona w ciemnościach, co kojarzy się z komorą deprywacji sensorycznej. Wywołała poczucie niepewności, ale i zachwyt. Dzieła sztuki z różnych kultur i czasów wyłaniają się z wszechobecnej czerni jedynie dzięki wąskim snopom światła, tak aby widz – po odjęciu zbędnych bodźców – skoncentrował się na szukaniu i kontemplowaniu obiektu. Ma dostrzec istotę rzeczy i uniwersalność powiązań między nimi. Tego się nie zapomina.
Więcej czytaj w najnowszym numerze AD Polska.