Afrykańskie dzieciństwo i paryskie początki
Dzieciństwo spędziła w Kinszasie, w ówczesnym Zairze. „Mieszkałam tam prawie całe moje dzieciństwo. Oczywiście miało to na mnie ogromny wpływ. Pokochałam Afrykę za jej kolory, muzykę, ciepło, za to człowieczeństwo, które jest tam obecne” – wspomina. Potem był powrót do Paryża, a wreszcie samotny wyjazd do Londynu, gdzie spotkała amerykańskiego kolekcjonera Samuela-Francisa Clappa. To on zachęcił ją do studiów w École Estienne w Paryżu. Ukończyła ją w 1989 roku jako graficzka i w tym samym roku zdobyła nagrodę Parsons School w Nowym Jorku.
Aude Herlédan, „Ame rêveuse”. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Aude Herlédan, „Crossing land”. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Podróże, reklama i odkrycie rzeźby
Droga Herlédan nigdy nie była liniowa. Po studiach wyjechała do Brazylii, mieszkała w Manaus, prowadziła artystyczne misje dla ONZ w Kenii. Z fotografem Davidem Blumenkrantzem założyła laboratorium dla kenijskich dziennikarzy, dokumentowała codzienność we Wschodniej Afryce. Gdy w 1992 roku wróciła do Paryża, rozpoczęła karierę w reklamie, projektując kampanie dla największych marek. Równolegle studiowała rysunek aktu w École des Beaux-Arts i historię sztuki w Luwrze. Stała się malarką z krwi i kości. Rzeźba przyszł sporo później, ale w sposób naturalny. „Nie musiałam chodzić na kursy. Po prostu znalazłam pracownię i zaczęłam. I od razu to pokochałam. Teraz nie mogę żyć bez żadnej z tych rzeczy – potrzebuję zawsze obu” – podkreśla.
Obraz Aude Herlédan „Crossing land” we Flair Firenze – sklep z ekskluzywnym wyposażeniem wnętrz we Florencji. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Rzeźba Aude Herlédan „ Maternité”, wnętrze projektu Damiena Langlois-Meurinne. Zdjęcie: Stephan Julliard.
Sztuka jako dusza domu
To właśnie sztuka, jak mówi Herlédan, „daje duszę domowi”. Nie wierzy w wnętrza anonimowe, pozbawione przedmiotów znaczących. „Jeśli nie masz żadnej sztuki, to mógłby być dom kogokolwiek. Ale to znacznie więcej niż dekoracja – bo wybierając dzieło sztuki, decydujesz się żyć z nim, z jego emocją i historią. To coś, co zostaje z tobą na całe życie”. Dlatego tak naturalna stała się jej współpraca z projektantami wnętrz i kolekcjonerami. Tworzy unikalne obrazy i rzeźby często na zamówienie, dopasowane do konkretnej przestrzeni. Jej sztuka staje się więc częścią intymnej opowieści o życiu – nie dodatkiem, ale fundamentem.
Aude Herlédan, „Miroir vertueux”. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Hotel Mandarin Oriental Lutetia w Paryżu, wystawa organizowana przez 1831 Art Gallery. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Międzynarodowe uznanie
Od lat jej twórczość obecna jest na pięciu kontynentach. Reprezentuje ją paryska 1831 Art Gallery oraz dziewięć innych galerii, w tym Rosenberg&Co w Nowym Jorku. Jej prace można oglądać na targach i biennale sztuki współczesnej w Paryżu, Brukseli, Palm Beach czy Florencji. Kolekcjonerzy i projektanci z całego świata traktują jej obrazy i rzeźby jako dzieła, które wzbogacają wnętrze nie tylko estetycznie, ale też na poziomie niematerialnym.
Aude Herlédan w przestrzeni wystawy zorganizowanej w Hotel Mandarin Oriental Lutetia w Paryżu, (wystawa organizowana przez 1831 Art Gallery). Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Aude Herlédan, „You and me”. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Sztuka na ekranie
Ostatnio Herlédan trafiła także do kina. Scenografka Emmanuelle Duplay odkryła jedną z jej rzeźb i pokazała Jacques’owi Audiardowi. Reżyser „Emilii Pérez” zakochał się w jej sztuce i włączył cztery prace do scenografii filmu. "Film nie był kręcony w Meksyku, a w paryskim studiu filmowym. Dlatego też wypożyczenie tych prac na czas zdjęć było proste. Parter meksykańskiego domu jest ozdobiony moimi obrazami, a w sypialni Seleny Gomez znajduje się wielka rzeźba z brązu, którą można dostrzec w filmie”, opowiada artystka. Film zdobył dwa Oscary i 34 międzynarodowe nagrody, a dzieła Aude stały się częścią jego wizualnego świata.
Aude Herlédan, „Step by step”. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Aude Herlédan.
Prace Aude Herlédan we wnętrzu projektu Stéphanie Coutas. Zdjęcie: François Coquerel.
Kolejne rozdziały
Choć czerwcowa warszawska wystawa była jedynie krótkim przystankiem w jej intensywnej trasie, sama artystka mówi: „Jestem pewna, że wrócę”. Być może właśnie to najlepiej oddaje jej filozofię – nic nie jest finałem, wszystko jest kolejnym rozdziałem. „Dzięki malarstwu podróżuję przez cały czas. Prezentując swoją twórczość na całym świecie, zdałam sobie sprawę, że sztuka jest czymś najbardziej uniwersalnym. Bo nie ma nic bardziej uniwersalnego niż dzielenie się emocjami”.
Zobacz także:
„Lubię ludzi, których stworzyłam” – rozmowa z artystką Krystyną Piotrowską
4 wystawy, które warto zobaczyć w ten weekend. Fotografia, design, rzemiosło i malarstwo