Jesteście bardzo tajemniczym duetem, niewiele informacji można o was znaleźć. Robicie to celowo?” – pytam. Paul Demarquet i Romain Carlès zgodnie przyznają, że wolą pozostać w cieniu, bo nie oni są tu – jak podkreślają w mejlu – najważniejsi: „Tak, to prawda, że nie mówimy zbyt wiele o sobie. Uważamy, że to nasza praca powinna być w centrum uwagi, a nie my sami”.
Dociekam więc, jak się poznali i jak wypracowali swój rozpoznawalny styl. I czy miał na to wpływ fakt, że są absolwentami instytucji o wielkich tradycjach. Romain Carlès, który odkrył drewno dość wcześnie dzięki warsztatowi tokarskiemu wujka, uczył się stolarstwa w Compagnons du tour de France. Paul Demarquet natomiast ukończył paryską École Boulle. Obaj teraz wyjaśniają, że taka edukacja dała im solidne podstawy techniczne, ale stronę twórczą z biegiem czasu rozwijali sami, w najbardziej empiryczny z możliwych sposobów: tworząc przedmioty.
PAUL DEMARQUET & ROMAIN CARLÈS z biblioteczką z kolekcji „Anémone”. Zdjęcie: Laure Mélone.
KRZESŁO „LAVA”: projektanci skupiają się na badaniach nad fakturą i kolorami. Klon wydał im się idealny dzięki jasnemu kolorowi, subtelnym słojom i jednorodnej fakturze. Zdjęcie: Laure Mélone.
Znajomość nawiązali w roku 2019, we współdzielonej pracowni w Marsylii i właśnie tam zdali sobie sprawę, że chcą się bardziej skupić na pracy rzeźbiarskiej i artystycznej niż projektowej. Tak powstało Atelier Carlès & Demarquet: – Postanowiliśmy wyjechać razem na dziesięć dni w Alpy, aby eksperymentować z rzeźbą w drewnie i sprawdzić, czy obaj chcemy iść w tym samym kierunku, jeśli chodzi o estetykę. Właśnie wtedy znaleźliśmy wspólny język skupiony na obszarze Morza Śródziemnego, podwodnych krajobrazach i mitologii budującej tę kulturę – opowiadają.
Marsylia jest więc dla nich miejscem wyjątkowym. To najstarsze miasto we Francji, którego historia sięga starożytnej Grecji (jako Massalia było pierwszym greckim polis w Europie Zachodniej). Przyrodą i słońcem od zawsze przyciągało twórców. Tutejsze pejzaże i port malował Henri Matisse, a Le Corbusier wzniósł słynną Jednostkę Marsylską, gigantyczny mieszkalny „transatlantyk”. Przyznaję, że i ja, patrząc na obiekty Atelier Carlès & Demarquet, szczególnie na kolekcję „Ondes”, od razu miałam skojarzenia nie tylko z morzem, jego florą i fauną, ale także z malarstwem impresjonistów i postimpresjonistów – dzięki żywym kolorom, ekspresyjnym fakturom, wibrującym kształtom. Do głowy przyszły mi nawet prehistoryczne rysunki z pobliskiej jaskini Cosquera, z ich spontaniczną, organiczną kreską z czasów paleolitu.
Krzesło „Lava” z kolei wygląda, jakby się znajdowało pod falującą wodą, na której igra słońce, optycznie zmieniając linie obiektu. „Tak, właśnie tak!” – potwierdzają projektanci, zaznaczając, że wszystko, co w najszerszym sensie związane jest z kulturą śródziemnomorską, może być dla nich źródłem inspiracji. Na przykład w przypadku kolekcji „Anémone” bardziej inspirowała ich podwodna flora. Ale ostatnio chcieli zbadać powiązania między tym regionem a malarzami postimpresjonistycznymi, takimi jak Vincent van Gogh: – Jest coś mocnego w wibracjach, ruchu i użytych przez niego kolorach, co łączy się z naszą pracą. W każdym razie bardzo nam zależało, żeby się zająć tymi tematami i spróbować stworzyć podobny efekt wizualny. To ważna część naszej wspólnej kultury i chcieliśmy w pewien sposób oddać jej hołd – tłumaczą.
Ławka i krzesło z kolekcji „ONDES”. Zdjęcie: Vé Studio.
Stół i krzesła z kolekcji „ONDES”. Kluczem jest tu technika obróbki drewna, które projektanci rzeźbią kawałek po kawałku: „To materiał, który naprawdę kochamy i z którym utrzymujemy relację opartą na szacunku. Taka postawa jest głęboko zakorzeniona w stolarstwie”. Zdjęcie: Caroline Feraud.
Paul Demarquet i Romain Carlès wyjaśniają, że starają się robić meble balansujące na granicy między funkcjonalnością a sztuką. Ważne jest dla nich, aby wszystkie ich projekty były praktyczne, „a nawet wygodne”, ale zawsze próbują radykalnie podejść do tematu. – Użyteczność nie jest tu oczywista, lecz intuicyjna. W idealnym świecie chcielibyśmy również tworzyć więcej rzeźb nieużytkowych, po prostu obiektów artystycznych bez ograniczeń funkcjonalnych – deklarują.
Projektują pojedyncze egzemplarze oraz limitowane serie przedmiotów i mebli, mówiąc o nich, że są „jednocześnie nowoczesne i ponadczasowe, nasycone słońcem”. Ważną pożywką dla ich wyobraźni jest okres starożytny w regionie Morza Śródziemnego. Zawiera się w nim wiele inspirujących odniesień kulturowych, takich jak greckie świątynie, przedstawienia egipskich bogów, rzymskie freski. I rzeczywiście niektóre ich projekty przywodzą na myśl antyczne rzeźby lub fragmenty architektury. Jakby przez wieki spoczywały na morskim dnie, a korodowane słoną wodą i morskimi prądami nabierały wyrazistej faktury, tracąc pierwotne kształty. To dzięki technice pracy z drewnem. Projektanci rzeźbią w nim, precyzyjnie usuwając dłutem kawałek po kawałku, przekształcając pierwotny surowiec w materiał przywodzący na myśl minerały, zwierzęta, rośliny, rafę koralową lub muszle.
O swoich pracach mówią: „kolekcja przedmiotów, które mogłyby należeć do dawno zaginionej lub wyimaginowanej cywilizacji – powoli objawia się tym, którzy potrafią patrzeć”.
STOLIKI Z KOLEKCJI „CORAIL” – barwione naturalnie na niebiesko blaty z litego klonu przypominają falującą taflę morza. Zdjęcie: Laure Mélone.
KOMODA „CORAIL” z litego dębu jest jednym z projektów, w których trudno rozpoznać drewno jako pierwotny materiał. To celowy zabieg projektantów. Zdjęcie: Vé Studio.
NIEKTÓRE OBIEKTY Z KOLEKCJI „CORAIL” mają porowatą powierzchnią imitują wapienną strukturę koralowca. Zdjęcie: Caroline Feraud.
Zobacz także:
Dwupoziomowe mieszkanie, w którym króluje naturalny dąb
Apartament w berlińskiej kamienicy – współczesna aranżacja w starych murach
Jak przetrwać przygnębiające zimowe miesiące? Wystarczy te kilka zmian we wnętrzu