Pracownia Agnieszki Stefańskiej
Na spotkanie umówiłyśmy się w jej pracowni na warszawskim Mokotowie. Wszędzie dookoła wiszą zdjęcia, w tym jej dwa projekty dyplomowe, które obroniła z wyróżnieniem w Studium Fotografii Związku Polskich Artystów Fotografików. Bo choć Agnieszka Stefańska jest uznaną architektką wnętrz, jest też znakomitą graficzką i fotografką.
Agnieszka Stefańska. Zdjęcie: Jacek Poremba
– Robię też akwaforty, stąd prasa graficzna. – Wskazuje machinę w rogu pomieszczenia. – A tam jest piec do kalafonii. Wypala się w nim miękką, oddestylowaną żywicę z drzew iglastych.
– Cudowna pracownia! – mówię, nie kryjąc ekscytacji. Wisienką na torcie jest dla mnie dużych rozmiarów szafa z szufladami na grafiki. Niegdyś należała do Bohdana Butenki, znakomitego i powszechnie kochanego rysownika, dzięki któremu świat poznał Gapiszona i Kwapiszona. Kilku pokoleniom ilustracje artysty nierozerwalnie kojarzą się z beztroskim dzieciństwem. Na szafie, dziś wypełnionej pracami Agnieszki, zachowały się kawałki taśmy, na których Butenko odnotowywał zawartość szuflad.
– Kupiłam ten mebel zupełnie przypadkowo. O, tu są jeszcze jego fiszki z napisami: dekoro‚ papier akwarelowy. Oczywiście wszystko to zostawiłam – opowiada moja rozmówczyni.
Gibellina nuova na Sycylii, a w niej kościół projektu Ludovica Quaroniego powstały kilka kilometrów od Gibelliny Vecchii zniszczonej przez trzęsienie ziemi. Niesamowite miejsce. To ogromne, po prostu niewyobrażalnie piękne przeżycie. Wiemy, że chodzimy po czymś, co nie istnieje, ale możemy doznać czegoś, co było. Zdjęcie: Agnieszka Stefańska
Fotografie Agnieszki Stefańskiej
– Dla mnie ważne są struktury i faktury – zaznacza, podając mi jedną z prac wyciągniętych z szuflady. – Dotknij. Widać grubość odbitej blachy, na której pod prasą została zrobiona odbitka, i jej głębokie wżery. Dzięki tym wgnieceniom powstają wręcz reliefy – wskazuje.
– Mówisz, że nie jesteś kolorowa. Dlaczego? – pytam, wskazując rząd fotografii na ścianie. – To chyba wynika z pracy architekta w ogóle, a architekta wnętrz w szczególności – odpowiada Agnieszka. – Na co dzień mamy do czynienia z niesamowitą wielością faktur, struktur, kolorów, materiałów, więc czerń i biel oferują mi chyba rodzaj wyciszenia.
Akwaforta „DYSPERSJA 1. INTAGLIO”: monochromatyczna, czarno-biała grafika dzięki odpowiedniemu odciśnięciu na prasie graficznej zyskała niemal reliefową strukturę. Dotyk, szorstkość, dodatkowy wymiar są dla Agnieszki Stefańskiej bardzo ważne. Taki rodzaj pracy, ręczny rysunek, ręcznie odbijane grafiki, powstałe dzięki temu faktury i struktury, to czyste emocje. Komputer nie jest w stanie ich zapewnić. Zdjęcie: Agnieszka Stefańska
Ale są też dużym wyzwaniem. Skomponowanie fotografii dokładnie z tymi dwoma kolorami tak, żeby miała i głębię, i cienie, i światłocienie, wymaga dużej kreatywności. Dlatego też zaczęłam wchodzić w struktury – wyjaśnia.
Proszę, aby opowiedziała o swoich pracach dyplomowych. Przestrzenny element jednej z nich, z cyklu „Brzemienna”, zajmuje sporą część ściennej galerii.
– Chciałam „wyjść ze ściany”, żeby te zdjęcia nie były takie absolutnie płaskie. To było moje założenie, wynikające pewnie z tego, że jestem architektem, więc potrzebuję trzeciego wymiaru. Można powiedzieć, że połączyłam rzeźbę z fotografią. Pracowałam nad tą techniką grubo ponad dwa miesiące – opowiada, zachęcając, bym dotknęła struktury z włókien szklanych, w której centrum umieściła obiekt ze zdjęciem kostki domina.
– W odbiorze ten obiekt jest sztywny, twardy, a zależało mi na tym, żeby wyglądał jak papier, delikatnie, ulotnie. I to jest dla odbiorcy kompletne zaskoczenie, bo wydaje mu się, że w dotyku będzie to miękki papier, a tak nie jest – objaśnia. Mówimy o fragmencie jej pierwszego dyplomu, który poświęciła straconym ciążom i związanym z nimi poczuciu bezsilności. – W zasadzie nie mamy na to wpływu, to jest los na loterii. Wymyśliłam, że dobrze taką sytuację obrazuje gra losowa domino – wspomina artystka. Bo choć temat jest dla niej trudny, mówi, że nie potrafi robić trudnych zdjęć.
Jedna z kostek domina z pracy dyplomowej „Brzemienna”. Utrata ciąży lub dziecka to bardzo trudny temat, ale Agnieszka Stefańska nie chciała traktować go dokumentalnie, pokazywać drastycznych obrazów. Zdjęcie: Agnieszka Stefańska
Na tę opowieść składa się dziewięć kostek domina, odpowiadających dziewięciu miesiącom ciąży, sfotografowanych w technice wielokrotnej ekspozycji. Ich obrazy następnie przeskalowano i za pomocą emulsji światłoczułej naniesiono na płytki z żywicy akrylowej. Dziesiątym elementem jest „mydło”, jak się mówi o nieoznaczonej kostce, stosowanej, gdy brakuje elementu pozwalającego zachować ciągłość. – Chciałam, żeby dla odbiorcy była to osobista gra, którą rozegra w myślach. Dla każdego, kto chciał zajść w ciążę i mu się udało albo nie, kto ciążę stracił albo urodził martwe dziecko. Nie trzeba o tym wszystkim ze szczegółami opowiadać, bo tylko dana osoba wie, czy to „mydło” zostało w grze użyte czy nie; czy rozerwało ten cykl – wyjaśnia.
Seria zdjęć „SOCREALIZM”. Dzięki multiekspozycji rzeźba kobiety z warszawskiego MDM-u ma cechy superbohaterki. Fotografka uważa, że statyczne figury dzięki zwielokrotnieniu nabierają mocy, potęgi. Zdjęcie: Agnieszka Stefańska
Wnętrza Agnieszki Stefańskiej
W grafikach i fotografiach Agnieszki Stefańskiej dominują jednak czerń i biel, monochrom. Projektowane przez nią wnętrza są podobnie stonowane, minimalistyczne, niemniej stworzone ze szlachetnych materiałów.
Oba aspekty jej działalności – sztuka i domy – są estetycznie bardzo spójne. Projektantka komentuje: – Bo są spójne ze mną. Trendy absolutnie mnie nie interesują. Tylko człowiek, dla którego robię te wnętrza. Podkreśla, że dzięki architektowi wnętrz klient powinien w swoim domu czy mieszkaniu czuć się jak w ubraniu skrojonym na miarę.
Nie należy inwestora „naginać”, a jedynie przekonywać do rzeczy sprawdzonych i funkcjonalnych. Trzeba też „umieć go ochronić, nawet gdy się uprze”. – Musi nam zaufać, zrozumieć, że wiemy, co robimy, ponieważ nasze doświadczenie to wynik wielu błędów, a nie tylko samych sukcesów – zaznacza architektka.
Wodospad w Islandii, zdjęcie wakacyjne Stefańskiej, która stwierdza: – Podróże to dla mnie wolność, poznawanie, smakowanie, obcowanie, dotykanie. Zdjęcie: Agnieszka Stefańska
Polega na sobie i swoich umiejętnościach, a nie tylko na komputerach. Mówi, że jest „człowiekiem analogowym”, wywodzi się z pokolenia, które kreśliło ręcznie, więc potrafi podczas rozmowy z klientem narysować szkic w 3D, zanim zajmie się tym program. Oczywiście zna narzędzia cyfrowe, ale sądzi, że proces twórczy nie powinien być ograniczony, a właśnie komputer go ogranicza. Pomaga w pracy, ale tylko w sensie technicznym.
Z kolei wizualizacje na początkowym etapie często odbierają inwestorowi wyobraźnię. – Pomysł mogę sobie wypracować, nawet nakładając na siebie kalki, bo na nich rysuję. A inspiracje zapisuję w notesie. Białym pisakiem na czarnych kartkach. W negatywie. Nie mam pojęcia dlaczego – mówi z uśmiechem Agnieszka Stefańska.
Cały wywiad przeczytacie w magazynie AD Polska #3.